Polska jest ósma w Unii Europejskiej pod względem liczby produktów regionalnych, czyli jabłek, serów czy kiełbas, które są w rejestrze chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych. Jeśli ktoś jednak myśli, że samo wpisanie na listę gwarantuje wielką sprzedaż – niestety się myli.
Rogale z Poznania
Dziś na 39 produktów regionalnych powszechnie znanych jest kilka, m.in. oscypek czy rogal świętomarciński. Ten ostatni pisze swoją historię sukcesu, jak wykorzystać unijne oznaczenia do dobrze zorganizowanej promocji. Historia, jak to zrobiono, może być tematem na osobny artykuł, ale wystarczy sięgnąć po liczby. We wniosku o wpisanie na listę produktów chronionych geograficznie w 2009 r. podano, że na 11 listopada sprzedawanych jest 250 ton rogali (w roku 1969 sprzedaż była szacowana na 42 tony). Dziś tę liczbę Stanisław Butka, prezes Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa Rzeczypospolitej, szacuje na 600 ton i kolejne 200 ton w ciągu roku. To oznaczałoby, że w ciągu dziewięciu lat sprzedaż tych rogali wzrosła o co najmniej 1,4 mln sztuk, tylko z okazji tego święta. Popularność rogali można też mierzyć skalą naśladownictwa. Rejestracja na liście chroni producentów przed tym, by inne, nieposiadające certyfikatów firmy, nie mogły produkować tak nazywającej się żywności. Tylko 110 certyfikowanych piekarni upiecze więc w tym roku ważące nawet ćwierć kilo rogale.
Ale jak podkreśla Stanisław Butka, np. Lidl wprowadził na półki rogala królewskiego, który z wyglądu jest niezwykle podobny. – Widzieli go niektórzy klienci, dostaliśmy zdjęcia – mówi Butka, który reprezentuje też Grupę Producentów Środka Spożywczego Rogal Świętomarciński. Zamierzają złożyć na to skargę.
Spytaliśmy sieć handlową, czym się różni w ich ofercie rogal świętomarciński od królewskiego i czy producenci tego pierwszego faktycznie złożyli protest w sprawie sprzedaży rogali królewskich, jednak Lidl do chwili zamykania gazety nie odpowiedział.
Wykorzystać potencjał
Rogale świętomarcińskie trafiają do kilkunastu krajów UE, a ostatnio zawędrowały nawet do Japonii.