W Polsce jest 500–600 tysięcy pracowników medycznych: lekarzy, pielęgniarek, ratowników, położnych, diagnostów, farmaceutów. W grupie „0" – osób szczepionych w pierwszej kolejności – znalazło się ok. miliona osób. Oczywiście są różne przypadki „graniczne": pracowników administracji mających kontakt z pacjentami, salowych i pracowników zatrudnianych przez firmy outsourcingowe do kateringu czy sprzątania. To kolejne 100–150 tysięcy. Jeśli przyjmiemy, że – jak wskazują badania – obecnie chce się zaszczepić już ok. 70 proc. medyków, to liczba 500 tysięcy do zaszczepienia wydaje się rozsądnym założeniem, z dopuszczonym marginesem. My mamy jednak w grupie „0" dwa razy więcej osób. Kim one są?
Na samym początku Narodowego Programu Szczepień mieliśmy aferę z zaszczepieniem się poza kolejnością celebrytów, polityków i samorządowców. Źle to wszystko wyszło. Ktoś nie miał poczucia sprawiedliwości i przyzwoitości i nie zrozumiał, że chęć odwiedzenia Zanzibaru nie wystarcza, by dostać szczepionkę poza kolejnością. Niektórzy z klasą potrafili przeprosić za tę sytuację, inni nie, a jeszcze inni, trochę mniej znani, schowali się za plecami gwiazd. Była to grupa ok. 200 osób, być może razem ze starostami w całej Polsce nawet 300. Okazuje się jednak, że system posiada furtkę pozwalającą na dostęp do szczepień w grupie „0" aż kilkuset tysiącom osób. Wysłanych przez wielkie firmy farmaceutyczne korzystające z luki w prawie.
To oczywiście tylko przykład, nie wyjaśnia wszystkich przypadków, wyjątków itd. Ale intencje ustawodawcy są jasne: pracownicy firm farmaceutycznych nie są uprawnieni do szczepień w grupie „0". Nie powinno się też nagle zwiększać zatrudnienia w prywatnych gabinetach lekarskich, by kuzyn przyjęty na umowę zlecenia jako pomoc biurowa mógł się zaszczepić bez kolejki.
Oczywiście można zaostrzać prawo, wprowadzać kary i surowe kontrole, a także kolejne formularze. Tak jak we Francji, gdzie szczepienia idą chyba najwolniej w Europie, ale za to przez biurokratyczny mur nawet mysz się nie prześlizgnie, a co dopiero pacjent.
Nie tędy droga. Potrzebujemy elementarnego wzajemnego zaufania i empatii. Czy da się to wprowadzić ustawowo? W Polsce do niedawna każdy chętny do zaszczepienia się był na wagę złota. Entuzjazm społeczny był żaden, a dominującą narracją stały się nagle opowieści o czipach od Billa Gatesa. To się pomału, na szczęście, zaczęło zmieniać. Niestety, w tym właśnie momencie zaczyna brakować szczepionek, bo Pfizer, główny nasz dostawca, ma „kłopoty z systemem".