Coraz więcej krajów zakazuje produkcji futer. Powodem jest zarówno etyka, jak i szkody wyrządzane środowisku. Polska, po przegłosowaniu w Sejmie „piątki dla zwierząt”, ma szanse na dołączenie do grona europejskich państw, które postawiły na prawa zwierząt.
Według danych FurEurope w Polsce istnieje 713 ferm, co daje jej miano jednego z potentatów futrzarskich. Wyżej w zestawieniu znalazły się jedynie Finlandia (960 hodowli) oraz zdecydowany lider – Dania. Skóry z ponad 1518 zakładów w tym kraju osiągają łączną wartość około 600 milionów euro. Stanowi to ogromny kontrast w porównaniu z przyzwoleniem społeczeństwa. W ankiecie YouGov z 2019 roku jedynie 16 procent Duńczyków uznało tego typu działalność gospodarczą za akceptowalną.
Potentaci rezygnują
– Ostatnie miesiące pokazały, że hodowle są wylęgarniami chorób. Covid-19 szybko rozprzestrzenił się na fermach norek nie tylko w Danii, ale też w Hiszpanii lub USA. Mamy nadzieję, że duński rząd wkrótce uzna, że płaszcze z norek nie mają przyszłości. Ani pod względem mody, ani etyki – mówi DW Johanna Fuoss, ekspertka PETA, organizacji broniącej praw zwierząt.
W ostatnich latach hodowli zakazały państwa takie jak Słowenia, Czechy bądź Luksemburg. Decyzje były wprowadzane z dwu lub trzyletnim wyprzedzeniem, by umożliwić przedsiębiorstwom stopniowe wycofywanie się z produkcji.
Proces zapoczątkowała w 2000 roku Wielka Brytania. Obecnie trwa tam dyskusja o zakazie sprzedaży naturalnych futer. Stanowisko w tej sprawie zajęła nawet królowa Elżbieta II, która nosi już wyłącznie futra sztuczne.