W trzecim dniu nadzwyczajnego unijnego szczytu wiele wskazywało na to, że jest porozumienie. Nieoczekiwanie pojawiło się nowe nazwisko – Ursuli von der Leyen, minister obrony Niemiec, na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej.
Po raz pierwszy nieoficjalnie mówiono o niej już w poniedziałek po południu, a we wtorek w ciągu dnia nazwisko to wypłynęło w mediach. W tym czasie trwały spotkania dwu- i wielostronne w różnych formatach i coraz większa liczba przywódców wyrażała akceptację dla Niemki.
Czas na Niemcy
Popierała ją również Polska i cała Grupa Wyszehradzka. – Krytycznie wypowiadała się o Rosji, jest za wzmocnieniem polityki obronnej UE. To dla nas ważne argumenty – mówił nieoficjalnie polski dyplomata.
Dla rządu PiS znaczenie może mieć także fakt, że 60-letnia polityczka reprezentuje CDU, czyli partię konserwatywną. Ma korzenie arystokratyczne, jest matką siedmiorga dzieci. Polskiemu rządowi nie przeszkadza natomiast to, że jest Niemką, co – zdaniem niektórych – nadmiernie rozszerza wpływy tego kraju w UE. Już i tak znaczące przez to, że Niemcy są największym krajem. – Przyszedł czas dla Niemiec na wysokie stanowisko – mówi polski dyplomata.
Francja też zyskała
Uzgodniono też pozostałe nazwiska na wysokie stanowiska w UE. Prezesem Europejskiego Banku Centralnego miałaby zostać Christine Lagarde, Francuzka, obecnie dyrektor wykonawcza Międzynarodowego Funduszu Walutowego.