Przepisy znane pod hasłem "Apteka dla Aptekarza" wprowadzono do prawa farmaceutycznego w 2017 r., a ich celem miało być zapobieganie przejmowaniu aptek przez duże międzynarodowe sieci. Zgodnie z tymi przepisami, nowo otwieraną aptekę może prowadzić tylko farmaceuta lub spółka farmaceutów, a jeden właściciel - co do zasady - nie może mieć więcej niż czterech aptek.
Przeciwko tym przepisom występuje Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET oraz organizacje przedsiębiorców, które wskazują, że rynek apteczny w Polsce jest przeregulowany.
Innego zdania jest Związek Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek (ZAPPA). Jego zdaniem "Apteka dla Aptekarza" daje korzyści budżetowi państwa, bo indywidualne apteki stanowiące 30 proc. rynku odprowadzają 2,5 razy więcej podatku (715 mln zł) niż apteki sieciowe zajmujące już 70 proc. rynku (280 mln zł).
Wrzucili bez konsultacji
Samorząd aptekarzy twierdzi, że sieci aptek znalazły sposoby na obchodzenie ograniczeń: nie otrzymują już wprawdzie nowych zezwoleń, ale przejmują kontrolę nad istniejącymi aptekami i w ten sposób się rozrastają. Stąd pomysł uszczelnienia przepisów "Apteka dla Aptekarza".
Nie wiadomo tylko dlaczego przybrał kontrowersyjną postać wrzutki do zupełnie innych przepisów. Zaproponował ją minister rozwoju i technologii Waldemar Buda po pierwszym czytaniu w Sejmie projektu zmian w ustawie o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych oraz niektórych innych ustaw (tzw. KUKE). Propozycję poparł Minister Zdrowia. Poprawkę zgłosił w Sejmie poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Gawęda.