Szukaliśmy możliwych rozwiązań, analizowaliśmy wiele wariantów. Rzeczywiście liderzy PiS-u liczyli na to, że wybory odbędą się w tym konstytucyjnym terminie 10 maja. Wobec jasnego stanowiska samorządów, które nie wydały spisu wyborców, z dnia na dzień było coraz bardziej oczywiste, że nie uda się zorganizować wyborów 10 maja. Można powiedzieć, że nas wszystkich polityków, do przesunięcia wyborów przekonała rzeczywistość. Znaleźliśmy się w stanie pewnej pustki prawnej, Konstytucja nie zawiera przepisów obliczonych na taką sytuację i wobec tego, musimy wypracować jakieś rozwiązania płynące bardziej z ducha konstytucji, niż z konkretnych przepisów.
Uważa pan, że wybory w lipcu będą bezpieczniejsze i lepsze pod względem organizacyjnym, niż te które miały być teraz?
Z całą pewnością. Te kilka tygodni, które dzielą termin 10 maja od następnego terminu, najwcześniej w drugiej połowie czerwca, ten czas trzeba wykorzystać, żeby wybory organizacyjnie jak najlepiej dopiąć. To nie będzie łatwe. Organizacja wyborów korespondencyjnych jest niesłychanie skomplikowana, miałem tego pełną świadomość od kilku tygodni, dlatego mówiłem, że termin 10 maja jest nierealny. Trzeba też poprawić ustawę o głosowaniu korespondencyjnym, dlatego wczoraj wraz posłami Porozumienia zagłosowaliśmy za tą ustawą, by można było podjąć działania przygotowawcze do wyborów, niezależnie od tego, czy one będą w czerwcu i lipcu, czy jesienią. W przyszłym tygodniu zaproponujemy pewne istotne korekty do tej ustawy, przede wszystkim przywrócimy rolę dla PKW. Tutaj opozycja bardzo słusznie podkreślała, że wyłączenie PKW z procesu wyborczego jest poważną słabością przepisów, które przyjęliśmy.
Jasne jest, że po to, by wybory korespondencyjne się udały, samorządy muszą współpracować, opozycja musi uznać ten proces, oraz największa partia opozycyjna czyli KO, która kontroluje Senat. Ustawa, o której pan mówił, też musi trafić do Senatu i to znowu będzie 30 dni.
Mamy największą od stu lat epidemię, mamy kataklizm gospodarczy, ale również kataklizm jeśli chodzi o zaufanie społeczne, a zwłaszcza polityków wobec samych siebie. Niektórzy liderzy partii opozycyjnych wręcz odmawiali spotkań ze mną. To jest miara tej pracy, którą jako klasa polityczna powinniśmy wykonać w najbliższych latach.