Grupy Bojowe UE są niefunkcjonalne, większość naszych wspólnych inicjatyw jest bezużyteczna... Zastanawiam się, jakiego kataklizmu na naszych granicach trzeba by było, żeby Europa się ocknęła.
Od czasów naszej współpracy – w czasach nieudanej wojny w Iraku – w American Enterprise Institute cenię bezpośredni styl Johna Boltona, nawet gdy się nie zgadzamy. Przyjmując brexit z zadowoleniem i wyśmiewając nasze pretensje do strategicznej autonomii, ponownie udawania swój brak hipokryzji. Ktoś mógłby zaprotestować, że nasz sojusznik nie powinien cieszyć się z opuszczenia Unii Europejskiej przez państwo członkowskie, tak jak my nie powinniśmy świętować, gdyby Teksas opuścił Stany Zjednoczone – jednak ja wolę jego szczerość.
Słowa bez kosztów
Zgadzam się również, gdy John Bolton mówi, że blefujemy. Zbyt długo nasi politycy mówili o europejskich zdolnościach obronnych, nie robiąc przy tym ani kroku w kierunku pokrycia związanych z nimi kosztów, zarówno politycznych, jak i finansowych. Powiem to równie wyraźnie jak John Bolton: grupy bojowe UE są niefunkcjonalne, większość naszych wspólnych inicjatyw jest bezużyteczna, a armia europejska rozumiana jako połączenie narodowych sił obronnych nigdy się nie zmaterializuje. Nie dojdzie do tego z prostego powodu: nie wyobrażam sobie, aby nasze parlamenty narodowe, w tym parlament mojego własnego kraju, uchwaliły ustawy, które na stałe przekazałyby organom zewnętrznym kontrolę nad częścią lub całością naszych sił zbrojnych.
Co gorsza, nawet skromne propozycje Komisji Europejskiej dotyczące budżetu obronnego – w wysokości 13 mld euro na siedem lat od 2021 r. – zostały ostatecznie zmniejszone o połowę. Nie można wypracować poważnej polityki obronnej za mniej niż miliard euro rocznie dla całego kontynentu. Sama Polska wydaje dziesięć razy tyle. Zastanawiam się, jakiego kataklizmu na naszych granicach trzeba by było, żeby Europa się ocknęła.
Bolton wykazuje się sprytem, sugerując, że zamiast przygotowywać się do ochrony naszego sąsiedztwa, Europa powinna przyjąć na siebie zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa na Dalekim Wschodzie, gdzie Stany Zjednoczone budują system sojuszy, mający stawić czoła odradzającym się Chinom. Europejskie armie narodowe miałyby stać się swego rodzaju poręcznymi narzędziami służącymi wypełnianiu luk w rozmieszczeniu wojsk USA, jakimi były podczas amerykańskiej wojny z terroryzmem. Na to odpłacę szczerością za szczerość: to się nie stanie. Podzielamy wartości takich demokracji, jak Japonia, Korea Południowa, Australia, Indonezja i Indie, ale nie mamy zobowiązań wojskowych na tym terytorium, a nasi wyborcy nigdy nie pozwolą nam na ich podjęcie. Powinniśmy współpracować nad wykorzystaniem naszej wspólnej siły regulacyjnej, aby przekonać Chiny do przestrzegania zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO), do uczciwego traktowania naszych przedsiębiorstw oraz do ochrony bezpieczeństwa naszej komunikacji i infrastruktury. Jednak w sferze wojskowej obawiam się, że John będzie musiał przekonać Brytyjczyków, by zgodzili się wysłać jeden z ich wspaniałych, nowych lotniskowców.