Prawa i Sprawiedliwości nie da się pokonać. Można mu, co najwyżej, uniemożliwić samodzielne rządzenie.
Taki wniosek powinni wyciągnąć liderzy opozycji z wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jeśli bowiem w tym najłatwiejszym dla siebie starciu zostali pokonani siedmioma punktami procentowymi, to znaczy, że w elekcji parlamentarnej, gdy frekwencja będzie oscylować wokół 60 proc., ich klęska jest oczywista. Wówczas do lokali wyborczych udadzą się bowiem ci, którzy w poprzednią niedzielę zostali w domach, uznając, że wybory nie za bardzo ich obchodzą. Kim oni są? Raczej wywodzą się z mniejszych ośrodków miejskich i ze wsi, mają niższy status wykształceniowy i materialny. Nie trzeba być profesorem politologii, by odgadnąć, na kogo jesienią oddadzą swój głos.
Duopol wzmacnia PiS
Liderzy opozycji muszą zatem zrozumieć, że dokładanie kolejnych partii i partyjek do Koalicji Europejskiej niczego nie da. Za pół roku to PiS będzie miało większy potencjał mobilizacyjny i to raczej jego wyborcy będą bardziej zdeterminowani, by bronić zdobyczy socjalnych, które zawdzięczają obecnej władzy – programu 500+, 13. emerytury, obniżenia wieku jej uzyskiwania itp. O ile mogli zostać w domach 26 maja, o tyle na pewno pofatygują się do lokali wyborczych jesienią.
Powtórzmy: PiS-u nie da się pokonać, można jedynie uniemożliwić mu zdobycie ponad 231 mandatów. Jak można osiągnąć ten efekt? Debipolaryzując scenę polityczną. Pod tym nieco pokracznym terminem należy rozumieć rezygnację z tworzenia na siłę jednej koalicji, która będzie zasysać wszystko, co „niepisowskie". Takie działanie jedynie wzmacnia PiS i niemal gwarantuje mu większość bezwzględną w nowym Sejmie (gdyby wyniki wyborów do PE przełożyć na podział mandatów na Wiejskiej, oznaczałoby to, że partia Kaczyńskiego zajęłaby w nim ponad 250 miejsc).
Zresztą już padły pierwsze deklaracje, że część opozycji myśli o samodzielnym starcie – dotyczy to dwóch ważnych graczy, czyli Wiosny oraz PSL. Zatem nawet gdyby ktoś miał niezbite dowody na to, że tworzenie jednej, wielkiej opozycyjnej listy ma sens, to rzeczywistość polityczna, strategie poszczególnych partii oraz kalkulacje liderów upominają się o swoje.