Duże procesy trwają latami. To fakt. A wszystko to przez działania prokuratury, która sprawy z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma oskarżonymi kieruje do sądów. Jest na to sposób?
– Jest. Wszędzie, gdzie tylko można wyodrębnić wątki lub osoby bez szkody dla rzetelności procesu, należy to robić. To usprawni i przyspieszy postępowanie – mówi „Rz" Przemysław Rosati, adwokat i prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Czytaj więcej
Sprawiedliwość po latach to żadna sprawiedliwość. Nad Wisłą jednak znamy dobrze skutki ślimaczących się procesów, szczególnie tych głośnych.
Mniejsze idą szybciej...
Przeszkodą w sprawnym procedowaniu w takich sprawach są też kwestie techniczne, zwłaszcza w czasie pandemii, z którą mierzą się też sądy. Brak wielkich sal rozpraw powoduje, że np. w Warszawie proces z 50 oskarżonymi toczył się na kilku salach jednocześnie.
Mariusz Paplaczyk, poznański adwokat mający w dorobku zawodowym 11 lat procesu z udziałem 16 podsądnych oskarżonych o przejmowanie nieruchomości pod pozorem udzielania pożyczek, ma szansę w końcu doczekać się wyroku. W innej sprawie (Banku Staropolskiego), którą też prowadził (10 podsądnych) wyrok zapadł po 15 latach procesu.