Wcześniej już wielokrotnie składał wyjaśnienia regulatorowi ruchu lotniczego i informował o nieprawidłowościach. Z Boeinga odszedł w 2017 roku z powodu kłopotów zdrowotnych. Teraz pracodawca w komunikacie podał, że śmierć Barnetta napełniła go smutkiem. I że myślami jest z jego rodziną.
Jak poinformował koroner w Charleston 62-letni John Barnett zmarł w wyniku samookaleczenia, a policja stara się wyjaśnić okoliczności jego śmierci.
Niewygodny pracownik
John Barnett od 2010 roku odpowiadał za jakość produkcji B787 w fabryce Boeinga w North Charleston. W 2019 roku, w rozmowie z BBC ujawnił, że zatrudnieni w tym zakładzie pracowali pod presją czasu i mieli nawet montować w samolotach komponenty, które nie spełniają wymogów jakości. Jego zdaniem były również problemy z maskami tlenowymi, które automatycznie wypadają w kabinie jeśli dochodzi do spadku ciśnienia. Podobno jedna maska na cztery była niesprawna, co stanowiłoby ogromne zagrożenie dla pasażerów, gdyby rzeczywiście doszło do konieczności skorzystania z tego sprzętu awaryjnego.
Czytaj więcej
Trzy osoby znajdujące się na pokładzie samolotu należącego do Alaska Airlines, od którego podczas lotu oderwał się fragment kadłuba, domagają się odszkodowania w wysokości miliarda dolarów.
Barnett nie ukrywał wtedy również, że wkrótce potem, jak rozpoczął pracę w zakładach w Południowej Karolinie, naciski na tempo pracy przy budowie nowych samolotów powodowały, że zagrożone było bezpieczeństwo tego procesu. Miało również dochodzić do sytuacji, że w maszynach montowane były komponenty nie spełniające wymogów bezpieczeństwa, niektóre z nich nawet wyjmowano z koszy na śmieci, bo tylko w ten sposób można było utrzymać wymagane tempo pracy.