Giedrius Mishutis, rzecznik prasowy litewskiej Państwowej Straży Granicznej , twierdzi że zakaz wjazdu rosyjskich i białoruskich ciężarówek, który wszedł w życie w Polsce 1 czerwca, nie doprowadził do gwałtownego wzrostu kolejek ciężarówek na granicy litewsko-białoruskiej.
Jednak konsekwencje decyzji Warszawy są odczuwalne. Zenonas Buivydas sekretarz generalny stowarzyszenia przewoźników „Linava” powiedział agencji ELTA, że na przekroczenie granicy kierowcy muszą czekać 3-4 dni. Litewskie punkty graniczne nie są przystosowane do tak dużych przepływów. A w kolejkach utknęły nie tylko tiry z Rosji i Białorusi, ale też auta mające tablice rejestracyjne kazachskie, mołdawskie, serbskie, uzbeckie, tureckie, bułgarskie i inne.
Czytaj więcej
Zakaz obowiązuje od 1 czerwca od godziny 00.00 do odwołania i obejmuje samochody ciężarowe, ciągniki samochodowe, przyczepy, w tym naczepy, oraz zespoły pojazdów zarejestrowanych na terytorium Republiki Białorusi lub Federacji Rosyjskiej.
Przedstawiciel straży granicznej podkreślił, że długie kolejki spowodowane są nie tylko decyzjami Polski, ale także dłuższymi kontrolami celnymi w związku z międzynarodowymi sankcjami. Ale też nieprzewidywalną pracą białoruskich celników.
- Wiele zależy od pracy Białorusinów. Np. w Miedninkach, gdy po stronie litewskiej zaparkowanych jest 20-30 ciężarówek, po sprawdzeniu przez straż graniczną i celników, z jakiegoś powodu strona białoruska ich nie wpuszcza - powiedział Litwin.