Przejęliście od warszawskiego samorządu MPT – jedną z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych korporacji taksówkarskich w kraju. Akwizycja wywołała protesty pracujących w niej kierowców, a transakcją zostaliście wplątani w sam środek politycznej awantury na linii partia rządząca–samorząd związany z opozycją. Żałuje pan zakupu?
Nie żałuję. To tylko jeden z wielu projektów, które prowadzimy. Nie była to nawet nasza największa transakcja pod względem kwoty czy liczby kierowców. Rozmawiamy o podobnych akwizycjach z wieloma spółkami, nasza strategia – polegająca na konsolidacji rynku – jest od lat konsekwentnie realizowana. Liczyliśmy się z tym, że transakcja ta może wzbudzić jakieś emocje, ale nie sądziłem, że aż takie. Jestem jednak dobrej myśli. Obracając to w żart: darmowa reklama zawsze się przyda. A na poważnie – jestem zwolennikiem pragmatycznego podejścia. Od poniedziałku mamy zaplanowane spotkania z kierowcami i pracownikami MPT. Przedstawimy im naszą ofertę i jestem przekonany, że rozwieje wszelkie ich wątpliwości, ponieważ jest po prostu lepsza niż ta, którą mieli wcześniej.
Skąd zatem tak gwałtowna reakcja taksówkarzy na wieść o przejęciu?
Niepotrzebnie w tym wszystkim pojawił się wątek polityczny. Ten nas nie interesuje. Do przejęcia doszło, gdyż dynamicznie się rozwijamy i potrzebujemy licencjonowanych kierowców. Jesteśmy spółką, która obsługuje głównie instytucje i firmy, z tego powodu od zawsze – w odróżnieniu od konkurencji – współpracowaliśmy z kierowcami, którzy mają doświadczenie, uprawnienia i posługują się językiem polskim. I nie jest to żadne uprzedzenie do cudzoziemców, którzy pracują w branży, ale wymóg klientów. Dla nas więc kierowcy MPT są największym aktywem, na które liczyliśmy, podpisując umowę.
Dziwi mnie burza medialna, która towarzyszy tej transakcji. Oczywiście nie ma fuzji, która wszystkim by się podobała. Na pewno, gdy pojawia się nowa firma, nowy pracodawca i nowe warunki, jest obawa. Ale podkreślam, że nam zależy na kierowcach i jeśli ktoś boi się, że straci pracę lub będzie mniej jeździł, to jest w błędzie. Zrobimy wszystko, aby kursów – i to po wyższych stawkach – było więcej.