Korespondencja z Nowego Jorku
Za to, o co prezydent Donald Trump oskarżył swojego poprzednika, Barack Obama mógłby być odwołany z urzędu, gdyby go jeszcze sprawował. Źródeł afery można doszukać się w konserwatywnym programie radiowym, którego gospodarz Mark Levin stwierdził, że prezydent Obama wykorzystał „narzędzia rządowe do podsłuchiwania republikanów, którzy chcieli zająć jego miejsce". – To skandal – stwierdził, nie podając źródeł ani dowodów potwierdzających prawdziwość stwierdzeń.
W piątek rano, te niepotwierdzone doniesienia nabrały większego rozgłosu, gdy powtórzył je konserwatywny portal Breitbart News, którym zarządzał kiedyś obecny strateg prezydenta Trumpa Stephen Bannon. Niecałą dobę później Donald Trump w serii wpisów na Twitterze oskarżył swojego poprzednika o podsłuchiwanie i szpiegowanie go w czasie kampanii prezydenckiej. „To jest Nixon/Watergate. Zły (albo chory) facet!" – napisał Trump, nie podając żadnych dowodów.
Skutecznie jednak wprowadził zamęt w amerykańskiej polityce: media w weekend huczały od domniemań i prób dotarcia do dowodów na temat podsłuchów w Trump Tower i kampanii obecnego prezydenta.
Sobotnie wpisy na Twitterze nie były pierwszymi szokującymi twierdzeniami bez pokrycia, wypowiedzianymi przez Donalda Trumpa. Wcześniej np. twierdził, że trzy miliony nieuprawnionych osób głosowało w listopadzie na Hillary Clinton, dzięki czemu zdobyła więcej głosów indywidualnych. Do tej pory nie znaleziono na to dowodów.