Różnica między rentownością francuskich i niemieckich obligacji dziesięcioletnich wzrosła już do 70 punktów bazowych (0,7 pkt proc.), dwa razy więcej niż jeszcze kilka tygodni temu. Na dziesięć dni przed I turą wyborów Inwestorzy wycofują się z Francji lub przynajmniej domagają się większej premii za ryzyko przetrzymywania francuskich papierów dłużnych z powodu niespodziewanego wzrostu poparcia dla Jeana-Luca Mélenchona, kandydata radykalnej lewicy, którego popiera m.in. Francuska Partia Komunistyczna.
Słabość kontrkandydatów
„Istnieje jeszcze różnica w sondażach między nim a dwoma najważniejszymi kandydatami, ale trzeba śledzić, czy pozytywna dynamika dla Mélenchona się utrzyma i czy ta różnica jeszcze bardziej się zawęzi" – napisał w nocie dla swoich klientów Deutsche Bank.
Najnowszy sondaż dla tygodnika „Paris Match" daje liderce Frontu Narodowego Marine Le Pen 24 proc. poparcia, a byłemu ministrowi finansów François Hollande'a Emmanuelowi Macronowi 23 proc. głosów. W ostatnim miesiącu, zależnie od ankiet, ta dwójka polityków, którzy byli absolutnymi faworytami wyborów, straciła 4–5 pkt proc.
Mélenchon płynie natomiast na niezwykłej fali rosnącej popularności, dzięki której zyskał w ciągu miesiąca przynajmniej 6 pkt proc. W sondażu „Paris Match" może liczyć na głosy 19 proc. Francuzów, więcej niż kandydat umiarkowanej prawicy François Fillon (18,5 proc.).
– Zasadniczo trzeba teraz mówić o rozgrywce między czterema kandydatami, a nie dwoma. Bo każdy z tej czwórki ma realne szanse na wejście do drugiej tury wyborów – mówi „Rzeczpospolitej" Carine Marcé z agencji badania opinii publicznej Kantar. – Normalnie skrajna lewica zbiera we Francji 10 proc. poparcia. Teraz jest inaczej, bo kontrkandydaci są bardzo słabi. Te wybory miała wygrać prawica, ale tak się nie dzieje z powodu skandalu korupcyjnego z François Fillonem – dodaje.