Amerykanie – zmęczeni informacjami o wojnie w Wietnamie i wielu niepokojach gospodarczych – woleli zasiadać z rodziną przed telewizorem, niż iść do kina. Nikt nie miał wątpliwości, że film potrzebował powiewu świeżości. I przyniosła go Nowa Fala, zwana też często Nowym Hollywood.
Fabryka snów od zarania dziejów regularnie była poddawana dynamicznym zmianom. Nie tylko tym technologicznym, jak pojawienie się dźwięku czy kolorowego obrazu, czyli zmianom, które wyparły film niemy i czarno-biały. Amerykańskie kino wydawało się znajdować skuteczne rozwiązania, które pozwalały utrzymać widownię w salach. Aż do lat 50., gdy hollywoodzka kinematografia zyskała poważnego konkurenta – telewizję. Wraz z jej rozwojem wytwórnie filmowe desperacko szukały zupełnie nowego sposobu na zapełnienie sal kinowych. Ba, koniecznością było przekonanie widzów, że film w kinie to nie to samo, co film w małym odbiorniku domowym. Problem polegał na tym, że młode pokolenie widowni dorastało, a zarządcy wytwórni się starzeli.
Zmierzch gigantów
Stare Hollywood zrobiło się dosłownie stare i niepotrafiące znaleźć wspólnego języka z młodzieżą. Hitchcock, Ford, Hawks, Wyler czy Wilder – wszyscy ci wielcy twórcy mentalnie pragnęli pozostać w latach 50. lub nieudolnie próbowali połączyć dawne pomysły z nowymi inspiracjami. Wraz z upływem kolejnej dekady coraz bardziej tracili jednak kontakt z publicznością. Część z nich wybrała się zatem na emeryturę, a ci, którzy próbowali jeszcze powtórzyć sukces poprzednich dekad, tracili miliony dolarów na nieudane, wysokobudżetowe produkcje. Jednym z takich niechlubnych przykładów była „Kleopatra" – megaprodukcja z 1963 r. Był to film o ogromnym jak na ówczesne realia budżecie – aż 44 mln dol. – który niestety nie przyciągnął do kin widzów, przez co niemal doprowadził do bankructwa wytwórnię 20th Century Fox.
Desperacja odczuwana przez studia filmowe w okresie dekoniunktury gospodarczej, zintensyfikowana stratami związanymi z drogimi filmowymi klapami, zmusiła wytwórnie do podejmowania ryzyka. A wiązało się to z powierzeniem większej kontroli młodym i nieopierzonym twórcom, który czerpali inspirację z odważnej, łamiącej tabu francuskiej i włoskiej kinematografii. Twórcy za oceanem już dawno bowiem wyzwolili się spod pręgierza cenzury i odważnie wplatali w swoje produkcje wątki seksualne, przemoc, a nawet narkotyki, czyli coś, czego Ameryka lat 60. doświadczała wbrew własnej woli dzięki ruchowi hipisowskiemu. Aby dowiedzieć się więc, czego u licha chcą ci młodzi zbuntowani, trzeba było zatrudnić tych, którzy mówili ich językiem.
Czytaj więcej
Nie akceptował ograniczeń. Playboy, aktor, gwiazda Hollywood. 30 marca Warren Beatty skończył 80 lat. Jego reputacja przyćmiła artystyczne dokonania. A on nie tyle zabiegał o sławę, co jej unikał.