Konferencja bliskowschodnia w Paryżu

W Paryżu zebrali się w niedzielę dyplomaci z ponad 70 krajów, by przypomnieć, że obok Izraela ma powstać państwo palestyńskie.

Aktualizacja: 15.01.2017 20:19 Publikacja: 15.01.2017 19:03

Konferencja bliskowschodnia w Paryżu

Foto: AFP

O ostatnich negocjacjach pokojowych między Izraelczykami a Palestyńczykami prawie nikt już nie pamięta, odbyły się ponad dwa lata temu. Problem wrócił na salony międzynarodowe kilka dni przed zaprzysiężeniem na prezydenta USA Donalda Trumpa, po którym prawie wszyscy się spodziewają, że będzie zajmował wyjątkowo proizraelskie stanowisko.

Kiedy poprzeć Palestyńczyków, jak nie teraz? Z takiego założenie wyszli zapewne uczestnicy wielkiej konferencji w Paryżu. Przyjechali na nią ministrowie spraw zagranicznych z czołowych krajów zachodnich i arabskich, w tym kończący lada moment urzędowanie wraz Barackiem Obamą sekretarz stanu John Kerry. We francuskiej stolicy był także polski minister Witold Waszczykowski. Rosję reprezentował ambasador.

Dyplomaci mieli potwierdzić, że nadal popierają rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego poprzez two-state solution (czyli istnienie dwóch państw, żydowskiego i palestyńskiego). Francja, organizator spotkania, precyzuje, że jedynym sposobem na zakończenie trwającego dekady konfliktu jest utworzenie „realnego i demokratycznego niepodległego państwa palestyńskiego, żyjącego w pokoju i bezpiecznie obok Izraela".

Izrael nie traktuje poważnie starań Francji, zignorował spotkanie. – To próba dokonania jakiś faktów przed objęciem urzędu przez Trumpa. Ale to nie ma sensu, bo bez amerykańskiego prezydenta nie można nic zrobić na Bliskim Wschodzie – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Efraim Inbar, politolog izraelski.

Po co w takim razie tylu dyplomatów pojawiło się na konferencji? – Paryż to ładne miasto, każdy chętnie pójdzie tam na przyjęcie. A Francuzi lubią być w centrum uwagi, chcą też odgrywać większą rolę w regionie, po tym kiedy im się nie udało w Syrii – ironizuje Inbar.

Innego zdania jest palestyński publicysta mieszkający w Ammanie Daud Kuttab: – Spotkanie w Paryżu to poważny sygnał dla nowego prezydenta Ameryki, że tyle państw zajmuje zdecydowane stanowisko. Trump nie zmieni wszystkiego. USA to niejedyny kraj na świecie, problem jest międzynarodowy – mówi Kuttab „Rz".

Znaczna część Zachodu obawia się, że jednym z proizraelskich posunięć Trumpa będą przenosiny ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy (którą Izrael wbrew innym uważa za swoją niepodzielną stolicę. Uczestnicy niedzielnego spotkania uważają, że Palestyńczycy też mieliby mieć swoją stolicę w Jerozolimie). Francuzi mówili wczoraj, że przenosiny ambasady miałyby „ekstremalne konsekwencje"" dla regionu.

O ostatnich negocjacjach pokojowych między Izraelczykami a Palestyńczykami prawie nikt już nie pamięta, odbyły się ponad dwa lata temu. Problem wrócił na salony międzynarodowe kilka dni przed zaprzysiężeniem na prezydenta USA Donalda Trumpa, po którym prawie wszyscy się spodziewają, że będzie zajmował wyjątkowo proizraelskie stanowisko.

Kiedy poprzeć Palestyńczyków, jak nie teraz? Z takiego założenie wyszli zapewne uczestnicy wielkiej konferencji w Paryżu. Przyjechali na nią ministrowie spraw zagranicznych z czołowych krajów zachodnich i arabskich, w tym kończący lada moment urzędowanie wraz Barackiem Obamą sekretarz stanu John Kerry. We francuskiej stolicy był także polski minister Witold Waszczykowski. Rosję reprezentował ambasador.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997