Duża część społeczeństwa jeszcze rozpamiętuje decyzję o pozbawieniu Amerykanów konstytucyjnego prawa gwarantującego dostęp do aborcji. Komentatorzy nie mają złudzeń: w rozpoczętej w poniedziałek kadencji decyzje SN, w którym na dziewięciu członków sześciu zaliczanych jest do konserwatystów, będą prowadziły do dalszego utrudniania dostępu do aborcji, ograniczenia praw środowisk LGBT czy ułatwienia w posiadaniu broni.
W sondażach sympatia dla SN jest rekordowo niska, a jego pozycja mocno zachwiana. Duża liczba respondentów uważa, że stał się zbyt konserwatywny. Prezydent Joe Biden i jego partia wykorzystują decyzję sądu dotyczącą aborcji, na którą latami liczyli konserwatywni Amerykanie, by rzucić cień na republikanów i ich ideologię w zbliżających się wyborach połówkowych.
Kręgi liberalne obawiają się fali ultrakonserwatywnych orzeczeń
Przewodniczący SN John Roberts broni swoich konserwatywnych kolegów, choć nie zawsze się z nimi zgadza, mówiąc, że mało popularne decyzje nie oznaczają, że wiarygodność sądu jest zagrożona. Z drugiej strony liberalna sędzia Elena Kagan bije na alarm, że kolejne orzeczenia dyktowane przez konserwatywnych sędziów mogą jeszcze pogłębić brak zaufania do SN.
– Nie jest dobrze dla prawa, jeżeli nowi sędziowie, nominowani przez nowego prezydenta, zaczynają odrzucać poprzednie orzeczenia tego organu – powiedziała Kagan. Dodaje, że „sąd nie powinien orzekać w sposób, który odzwierciedla jedną czy drugą ideologię polityczną”.