Grażyna Kuliszewska zaginęła 4 stycznia. Kobieta miała lecieć do Londynu, ale nie dotarła na lotnisko. Od tamtej pory ślad po niej zaginął. Dzień przed zaginięciem kobieta przyleciała do Polski. Ostatnim śladem jest rozmowa telefoniczna z siostrą, podczas której mówiła, że przenocuje z synem u ojca. Ostatecznie nie dotarła jednak na miejsce.

 

Jak informuje Onet, w sprawie poszukiwanej Grażyny Kuliszewskiej nastąpił przełom. Śledczy nad ranem wyłowili z rzeki ciało kobiety. – Ciało ze względu na kilkutygodniowe przebywanie w wodzie zostało mocno zniszczone. Zostały z niego pobrane próbki, wycinki i materiał dowodowy, który po badaniach laboratoryjnych zostanie przekazany biegłym. Biegli po zapoznaniu się z nim będą mogli stwierdzić przyczynę zgonu – powiedział prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Aby potwierdzić, czy ciało odnalezione przez policjantów należy do jego żony, do Polski wrócił Czesław Kuliszewski. Do kraju przejechała także siostra kobiety. - Mogę tylko potwierdzić, że dzisiaj okazano zwłoki zabezpieczone w Uszwicy i rodzina pokrzywdzonej rozpoznała, że są to zwłoki Grażyny K. To jedyna rzecz, jaką mogę dziś potwierdzić - powiedział prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. - Nie będziemy informować jakie działania będziemy teraz podejmować - dodał.