Tuż po sejmowym głosowaniu nad ratyfikacją umowy aktywującej fundusz odbudowy pojawił się lansowany przez Koalicję Obywatelską pomysł uruchomienia w Polsce projektu „Prokuratura europejska", który miałby stać na straży m.in. wydatkowania unijnych funduszy.
Na pierwszy rzut oka pomysł ciekawy, bo dodatkowe oczy przyglądające się miliardom euro z europejskich pożyczek wydają się cenną inicjatywą. Tyle tylko, że papier przyjmie wszystko, każdą ideę i znajdzie dla niej entuzjastów. Gorzej może być w praktyce.
Czytaj też:
Prokuratura Europejska jako środek kontroli wydatkowania pieniędzy z Funduszu Odbudowy
Pierwsza wątpliwość jest taka, czym ta prokuratura miałaby być, jakie miałyby być jej kompetencje i w oparciu o jaki porządek prawny i zasady miałaby działać. Jeżeli miałaby mieć kompetencje zbliżone do krajowej prokuratury, to mogłyby się krzyżować. Poza tym, schodząc już na praktyczny grunt, trudno sobie wyobrazić, że europejski śledczy, który przybył do Polski np. z Grecji, dobrze się będzie poruszał w polskiej rzeczywistości, polskim prawie, nie mówiąc już o znajomości języka, kultury itp. Już w tym kontekście działania takiego prokuratora miałyby wiele ograniczeń i były dość kosztowne.