I to nie tylko w ludzkim odruchu, ale ze względu na obowiązek prawny. Nie wystarczy zatem, że zachowujemy się nad wodą czy w samej rzece lub na jeziorze poprawnie. Powinniśmy mieć oczy otwarte, czy inni wokół nas zachowują zasady bezpieczeństwa, zakazy administracyjne, a w razie potrzeby mieć odwagę zwrócić uwagę naruszającemu. Jak to nie pomaga, zawiadomić gospodarza terenu lub policję. A w razie niebezpieczeństwa ruszyć na pomoc.
O odpowiedzialności opiekunów np. na kolonii czy rodziców pisano wiele, im zresztą tego raczej przypominać nie trzeba. Troszczą się o swoje pociechy, chociaż oni także tracą rozsądek, popisując się przed maluchami, zapominając, że jeden kroczek w rzece nie tylko dla dziecka może oznaczać utratę gruntu.
A zwykle wielu, zwłaszcza przyjezdnych, nie wie, jak głęboka jest woda, jak rozliczne mogą kryć się w niej przeszkody, zwłaszcza w rzece: stare pnie, jakieś żelastwa itp.
Uświadomienie sobie i najbliższym tych niebezpieczeństw oraz obowiązków może sprawi, że będziemy bardziej wyczuleni i na czas zareagujemy na potencjalne niebezpieczeństwa nie tylko w swoim gronie, ale i sąsiedztwie, choćbyśmy mieli się narazić osobom, którym zwracamy uwagę.
Gdy zaś dojdzie już do bezpośredniego zagrożenia czy wypadku, mamy obowiązek niesienia pomocy, także osobie, która lekceważyła nasze uwagi – każdemu.