Warszawskie sądy przeżywają trudny czas. Sędziowie są podzieleni, Ministerstwo Sprawiedliwości popełnia błąd, przybywa wniosków o wznowienie postępowania. Jeden z wiceprezesów rezygnuje i powołuje się na presję polityczną. Jednym słowem chaos. Po 1 sierpnia ma być lepiej. Pojawi się nowe kierownictwo.
Czytaj więcej
Minister Sprawiedliwości wszczął procedury odwołania ze stanowisk prezesów sądów rejonowych w Toruniu i w Piotrkowie Trybunalskim. Od dziś obaj są zawieszeni w czynnościach.
Jeden dzień miał znaczenie, czyli wnioski Adama Bodnara
Zamieszanie zaczęło się 18 czerwca br. Minister sprawiedliwości wystąpił wówczas z wnioskiem do kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie o wyrażenie opinii co do odwołania z pełnionych funkcji prezes i czwórki wiceprezesów. Zawiesił ich w wykonywaniu czynności, podając datę 19 czerwca. W godzinach nocnych 18 czerwca odbyło się kolegium (udział brali w nim m.in. zawieszeni od następnego dnia), które negatywnie zaopiniowało odwołania. Dzień później minister uchylił decyzje o zawieszeniu prezesów i wiceprezesów. 1 lipca Adam Bodnar ponownie podjął procedurę odwołania osób pełniących funkcje prezesów i wiceprezesów (ten wniosek objął już więcej osób funkcyjnych). 16 lipca większość z nich odwołał. To kompromitacja ministra – mówią nieprzychylni mu funkcyjni sędziowie i obwiniają go o chaos, jaki pojawił się w sądach.
Skala jest duża bo warszawskich sądach orzeka w sumie 866 sędziów, w tym 377 w SO. Jak oceniają to co się wydarzyło?
— W wypadku pierwszej próby zawieszenia pojawiło się zamieszanie bo np. pracownicy mieli wątpliwości, kto sądem kieruje — mówi „Rz” sędzia Igor Tuleya, SO w Warszawie.