Katarzyna Batko-Tołuć: Rzetelna informacja budzi sumienie

Łatwiej nam zająć się myślą o bezpieczeństwie niż o uniwersalnych wartościach i prawach.

Publikacja: 14.08.2024 04:30

Katarzyna Batko-Tołuć: Rzetelna informacja budzi sumienie

Foto: Adobe Stock

Kilka lat temu na wydarzeniu dla obrońców praw człowieka usłyszałam o działaniach aktywistek i aktywistów polegających na identyfikowaniu osób, które umarły z powodu niechęci Unii Europejskiej do wpuszczania migrantów. Organizacja zajmująca się tym tematem – United for Intercultural Action – do dziś doliczyła się 44 746 utraconych żyć. Publikowała całe listy osób, które zginęły w rzekach, na morzu, w lesie. Metodyka ich badań była bardzo restrykcyjna i przewidywała włączanie do listy ofiar „twierdzy Europa” tylko osób, których śmierć można było powiązać z działaniami jej funkcjonariuszy i polityką dotyczącą migrantów.

Było to wówczas dla mnie szlachetne, ale dość odległe działanie. Wydawało mi się mrówczą pracą i niestety dość beznadziejną. Jakąś próbą przywrócenia pamięci o nieżyjących i działaniem nagłaśniającym skutki polityki migracyjnej Unii Europejskiej.

Czytaj więcej

Katarzyna Batko-Tołuć: Sejm to nie twierdza

Kilka lat później, w polskiej rzeczywistości, możemy obserwować to samo zjawisko budowania „twierdzy Europa”: śmierci na granicy i trudności w wyważeniu między sumieniem społeczeństwa a realnymi zagrożeniami, przed którymi musimy się bronić.

Brak informacji uspokaja (gdy nie chodzi o nas)

Fundacja Ocalenie wprawia właśnie polską opinię publiczną w dyskomfort. Zmusza do przyznania, że na polskiej granicy giną ludzie, ponieważ nasze państwo ma taką politykę. Nic nowego. Różnimy się tylko w ocenie, co jest ważniejsze: ci ludzie, obrona granic przed „wojną hybrydową” czy „bezpieczeństwo naszych żołnierzy”.

Teraz jednak z opowieści wyłaniają się konkretne postaci. Raport zatytułowany jest „Przejścia nie ma. Śmierć osób migranckich na granicy Unii Europejskiej z Białorusią”. I dowiadujemy się z niego, ile osób na polsko-białoruskiej granicy zginęło, kim były, jak to ustalono i jak wygląda nasza polityka. Nasza – państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Podobnie opisane są historie z Litwy i Łotwy. Jest i historia zdobywania informacji w Białorusi. Odważnie!

Na co dzień łatwo nam nie wiedzieć o tym. Nie przeczytać takiego raportu. Zająć się myślą o bezpieczeństwie, a nie o uniwersalnych wartościach i prawach. Ba, gdybyśmy złożyli wniosek o informację do właściwych służb – Straży Granicznej, prokuratury, szpitali i urzędów przygranicznych gmin – tobyśmy się uspokoili. Wszystko jest pod kontrolą: ludzie chorują, czasem umierają, są prowadzone dochodzenia.

Problem nie tylko moralny

Jesteśmy w Polsce, co do zasady, wychowani w duchu podziwu dla osób, które umiały podjąć ryzyko obrony niewinnych. Podziwiamy Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Żyjemy mitem Solidarności. Trochę jednak rzeczywistość weryfikuje mity. Tak jak niegdyś bohaterscy i wytrwali byli tylko niektórzy i niektóre, tak jest i dziś.

Nasza obojętność może obrócić się przeciwko polskim synom i córkom, jeśli będziemy bezkrytycznie przyjmować oficjalną narrację rządu. Ostatnio profesor Wróbel udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, pokazując, jak groźną dla życia każdego z nas ustawę przyjął Sejm. Ustawa ma usprawniać działania wojska, policji i Straży Granicznej. Zapewnia bezkarność związaną z użyciem broni. Jeszcze przed uchwaleniem w lipcu tej ustawy protestowały organizacje społeczne, Rzecznik Praw Obywatelskich, organizacje międzynarodowe. Dzień po ukazaniu się wywiadu minister Siemoniak w TVN24, w Jeden na Jeden, stwierdził, że ta ustawa to wynik kompromisu i że rząd wsłuchał się w głosy krytyczne. Widać nie dosłyszał.

Dyskomfort przerobić na minimalne działanie

Niedługo rocznica Sierpnia’80. Nie ma wątpliwości, że sprawa wypłynie. Usłyszymy, że za mało pisze się o granicy w mediach. Że słowa rządzących muszą być sprawdzane. Zadumamy się nad tym, ile zostało nam z myślenia solidarnościowego.

Nie jestem tak naiwna, by sądzić, że większość z nas przyjmie postawę bezwarunkowej solidarności z ludźmi w drodze. Ale jestem przekonana, że wiele osób dyskomfort czuje lub czuła. Poradziliśmy sobie, odcinając się od informacji lub „kupując” propagandę. A przecież w głębi duszy wiemy, że tak być nie powinno. Może niech rocznica Sierpnia i możliwość, że jednak dotrze do nas jakaś niewygodna informacja, staną się przyczyną szukania pomysłów, jak zrobić „coś”. Krytycznie przyjrzeć się temu, co mówią politycy. Regularnie wspierać organizację pracującą na granicy. Może ktoś weźmie udział w demonstracji. Jest planowane takie wydarzenie pod pomnikiem Stoczniowców – 30 sierpnia. By zaprotestować przeciwko zgodzie na nieludzką obojętność. To moje pomysły. Pewnie jest wiele lepszych, jak rozbudzić wrażliwość społeczną i dać realne wsparcie tym, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność za godne człowieczeństwo na granicy.

Autorka jest dyrektorką programową stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska

Kilka lat temu na wydarzeniu dla obrońców praw człowieka usłyszałam o działaniach aktywistek i aktywistów polegających na identyfikowaniu osób, które umarły z powodu niechęci Unii Europejskiej do wpuszczania migrantów. Organizacja zajmująca się tym tematem – United for Intercultural Action – do dziś doliczyła się 44 746 utraconych żyć. Publikowała całe listy osób, które zginęły w rzekach, na morzu, w lesie. Metodyka ich badań była bardzo restrykcyjna i przewidywała włączanie do listy ofiar „twierdzy Europa” tylko osób, których śmierć można było powiązać z działaniami jej funkcjonariuszy i polityką dotyczącą migrantów.

Pozostało 86% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian