Co za pech! Znowu wielka sportowa impreza nie pozwala mi się całkowicie skupić na codziennych zadaniach. Nie pomaga również nowoczesna technologia. Wielość dostępnych transmisji – możliwość obserwowania praktycznie wszystkich olimpijskich aren w TV czy na mniejszym, przenośnym ekranie – powoduje u mnie potężne uczucie olimpijskiego FOMO (fear of missing out). Obawa przed przegapieniem czegoś ważnego czy intrygującego jest silna, zwłaszcza w pierwszych dniach paryskich igrzysk.
Nie pokuszę się już o żadną prognozę wyniku, medali czy końcowej klasyfikacji – przesadziłem z optymizmem podczas piłkarskiego Euro i na razie porzuciłem przewidywanie sportowej przyszłości. Na kanwie największej sportowej rywalizacji globu podzielę się tylko dwoma przemyśleniami natury – a jakże – prawniczej. Igrzyska inspirują.
Czytaj więcej
Wysoka temperatura może być dokuczliwa nie tylko na ulicy, ale także w sądzie. Trzeba się na nią przygotować, zanim trafimy przed oblicze sądu, najpóźniej na korytarzu sądowym.
O otwarciu igrzysk napisano już prawie wszystko. Na moment Polacy okazali się absolutnymi ekspertami od historii sztuki i europejskiego dziedzictwa, co w kraju wielkich twórców i wielkich wydarzeń (na przykład coroczne sylwestry organizowane przez stacje telewizyjne) oraz epatującym estetyką i poczuciem smaku niczym wakacyjne kurorty w szczycie sezonu nie może dziwić.
Z ciekawością oglądałem i czytałem jednak o związanej z otwarciem igrzysk transformacji paryskiego odcinka Sekwany w czystą, miejską rzekę, a nawet kąpielisko. Bo o tym, że olimpijska rywalizacja będzie toczyć się „nad Sekwaną” również w znaczeniu dosłownym, wiele mówiło się przed igrzyskami.