Ponad dziesięć lat temu uczestniczyłem w spotkaniu ze studentami prawa z Ukrainy, którzy przyjechali do Warszawy na zaproszenie zaprzyjaźnionej polskiej uczelni. Moja ówczesna redakcja poprosiła, abym przybliżył im realia pracy dziennikarza w Polsce, dostępność do informacji publicznej, działania wymiaru sprawiedliwości, transparentność życia publicznego. Pytali, czy w Polsce mamy dostęp do orzeczeń sądowych i czy możemy swobodnie brać udział w rozprawach. Czy instytucje publiczne muszą odpowiedzieć na nasze pytania? Czy publikowane są projekty aktów prawnych, ich zmiany i czy każdy może śledzić proces legislacyjny? Na każe z pytań odpowiadałem „tak”, ale z każdą odpowiedzią czułem się coraz bardziej nieswojo. W oczach ukraińskich studentów dostrzegłem niewypowiedziane pytanie: jak to się stało, że po 1989 r. im w Polsce udała się demokratyczna transformacja, a nam w Ukrainie nieszczególnie? Przecież startowaliśmy z tego samego pułapu?
Wtedy wydawało mi się, że Polska rzeczywiście na trwale jest krajem w pełni demokratycznym. Nie spodziewałem się, że kilkanaście lat później polski Trybunał Konstytucyjny, którego skład i status jest kwestionowany, wyda wyrok, który może nie być opublikowany i może wyrokiem nie jest. Uznający, że Sejm uchwalając ustawy bez dopuszczenia dwóch posłów, którzy zostali ułaskawieni przez prezydenta z tego samego obozu politycznego po nieprawomocnym wyroku sądu i właściwie posłami już nie są, nie był Sejmem w rozumieniu konstytucji. Na dodatek nikt tak naprawdę się tym wyrokiem nie przejął, bo prawo stało się zakładnikiem aktualnej władzy, tzn. realnie wymierza je ten, kto rządzi.
Czytaj więcej
Dobry prawnik, siadając do pisania pozwu, wybiega myślą, jak Sąd Najwyższy go oceni, choć trafia tam mały ułamek spraw. A polityk wysokiego szczebla powinien pytać dobrych prawników o skutki jego decyzji dla kraju i niego samego.
W dobie tak głębokiej polaryzacji można nieustannie toczyć polityczne spory, która wizja państwa i władzy jest słuszna. Naprawdę jednak trudno nie dostrzec, że władza polityczna – w imię reformy sądownictwa – kompletnie zdewastowała instytucje państwa. A bez nich to państwo nie mogło być silne i niestety przez długi czas równało raczej do standardów znanych na Wschodzie. Gdybym dziś odpowiadał na wspomniane pytania studentów, nie każda odpowiedź brzmiałaby „tak”. I nie byłbym pewny, że nam się wszystko udało.
Zachęcam do lektury tygodnika „Rzecz o Prawie”.