Aplikacja adwokacka i radcowska mają przygotować (niekoniecznie wiekiem, nade wszystko stażem) młodego prawnika do samodzielnego wykonywania zawodu. Odpłatne i rozpisane na kilka lat zajęcia powinny uczyć sporządzania pism i opinii, dokonywania oceny zasadności wniesienia środka zaskarżenia, opracowywania umów, a wszystko to z poszanowaniem etyki zawodowej. Wykładowcy, jak się zatem wydaje, powinni nie tylko wiedzę posiadać, ale nade wszystko ją przekazać. Oczekiwanie, aby pasjonat zawodu tą wiedzą zarażał, także w toku spotkań z aplikantami, nie wydaje się być wygórowane. Jeśli do opisanego stanu rzeczy dodamy zaangażowanego patrona, lata poświęcone zdobywaniu uprawnień zawodowych to kapitał, od którego kupony możemy odcinać przez całe profesjonalne życie.
Rzecz w tym, że okoliczności opisane wyżej są udziałem jedynie garstki aplikantów i nie są zależne od jakichkolwiek zobiektywizowanych przesłanek. Innymi słowy, nie jest powiedziane, że duże miasta takie jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, w których siedziby mają izby dysponujące większym kapitałem, oferują prawnikowi więcej możliwości niż te mniejsze i odwrotnie – nie jest regułą, że patronat w mniejszej lokalizacji jest z definicji cenniejszy niż w większej, bowiem jest to kwestia stricte indywidualna.
Czytaj więcej
...że makabrycznie opłacani prawnicy nie gwarantują ochrony prawnej.
Obcując z aplikantami adwokackimi i radcowskimi podczas udzielanych im korepetycji wiem jedno. Aplikacja, jako niemal jedyna droga do zdobycia doświadczenia na sali sądowej, choć niewątpliwie mogłaby mieć wyższość nad samodzielnym przygotowaniem do egzaminu zawodowego, to w praktyce jawi się jednak jako skarbonka. Co więcej, kształtu tego nie zmieniła przynajmniej od czasu, gdy ja sama pobierałam naukę (od 2007 r.).
Zarówno „za moich czasów” jak i dziś wykładowcy zbyt często oferują aplikantom wiedzę o ich praktyce zawodowej i osobistych sukcesach w miejsce praktycznych porad co do tego jak sporządzić pismo. Prowadzący podają wykluczające się wzajemnie rady dotyczące formułowania zarzutów apelacji i towarzyszących im wniosków. Zdarza się także niemal wszędzie, iż na początku zajęć pada fundamentalne pytanie o to, kto ze zgromadzonych zajmuje się danym zagadnieniem (np. sporządzaniem umów) w swojej pracy, zaś po konstatacji, iż odpowiedź pozytywna dotyczy większości zgromadzonych wykładowca płynnie przechodzi do kolejnych tematów, nie zawracając sobie głowy sytuacją mniejszości. Do tego dodać należy patronat, a ściślej nie tyleż jego faktyczny brak, co częste przypadki wykorzystywania aplikanta do wykonywania poślednich aktywności, z których nie płynie ani feedback, ani doświadczenie, ani rzecz jasna gratyfikacja finansowa.