Marek Lachowicz: PiESEL, czyli czy uzasadnione jest obowiązkowe czipowanie zwierząt

Bardziej naturalne wydaje się zobowiązanie właściciela psa lub kota do jego rejestracji. Mamy już sprawdzone bazy danych.

Publikacja: 03.04.2024 04:30

Marek Lachowicz: PiESEL, czyli czy uzasadnione jest obowiązkowe czipowanie zwierząt

Foto: Adobe Stock

Zwrot pieskie życie nie wziął się znikąd. Wystarczy odwiedzić dowolne schronisko, by się o tym przekonać. Boksy i kojce pełne przybitych zwierząt, które kochały i dalej chcą kochać, a nawet nie rozumieją, jak to się stało, że ich życie nagle tak wygląda. Mieszkańcy schronisk to i tak w pewnym sensie szczęściarze, którzy trafili na ludzi o wielkich sercach. Ci zadbali o biedne zwierzęta jak mogli. Dali dach nad głową, karmę, opiekę weterynaryjną. Ile psów czy kotów takiego szczęścia nie miało i błąka się gdzieś po nieużytkach? Tym nieco pomaga również technologia. Przykładem jest wszczepianie czipów. Niewielkie urządzenia pozwalają łatwo zidentyfikować i wytropić zwierzaka.

Zabieg jest nieinwazyjny, a korzyści z niego znaczne. Właścicielowi oznakowanego zwierzęcia ciężej jest uciec od odpowiedzialności za stworzenie.

Oczywiście czip kosztuje, podobnie jak praca weterynarza i sama obsługa informatyczna bazy danych. Te koszty jednak wzięli na siebie ludzie dobrego serca. Zabiegi najczęściej są darmowe, więc cieszą się sporą popularnością. W efekcie już od kilkunastu lat mamy w Polsce milionowe bazy danych o pupilach, prowadzone pro publico bono przez rozmaite fundacje. System działa, a właściciele coraz chętniej z niego korzystają.

Czytaj więcej

Krzysztof Koźmiński: Kazus centralnego państwowego rejestru psów i kotów

Dobrostanem zwierząt słusznie interesuje się też ustawodawca. Na początku 2024 r. odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Praw Zwierząt, którego przewodniczącą jest Katarzyna Piekarska, posłanka Koalicji Obywatelskiej. Zaangażowanie obecnej koalicji każe sądzić, że za intencjami będzie szło działanie. Na posiedzeniu zespołu omówiono założenia nowego projektu ustawy o czipowaniu zwierząt, przy którym pracuje również Stowarzyszenie Prawnicy na Rzecz Zwierząt. Całość jest wspierana medialnie kampanią o bardzo chwytliwej nazwie PiESEL.

Obowiązkowy rejestr zwierząt?

Mimo znaczenia projektu do tej pory jeszcze nieznane są jego szczegóły, więc opieramy się na ogólnikach. Doniesienia medialne wspominają o przedstawieniu go bezpośrednio ministrom cyfryzacji lub rolnictwa, z pominięciem konsultacji społecznych. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie, bo może to przypominać „biegunkę legislacyjną” z najgorszej fazy rządów poprzedniej ekipy. A jesienią 2023 r. Polacy zagłosowali za zmianą – nie tylko polityków, ale i standardów.

Podstawową kwestią do zmiany jest decyzja o rejestracji zwierzęcia w bazie. Obecnie system pozostaje dobrowolny. Oznacza to, że zwierzę rejestruje w bazie odpowiedzialny właściciel, który na przykład obawia się, iż ukochany pies może gdzieś się zapodziać. Ktoś, kto zwierzę traktuje źle, nigdy go nie zarejestruje z własnej woli, choćby dlatego, że trudniej będzie wtedy pozbyć się ewentualnego problemu (np. wywożąc biedaka do lasu).

Zmianę rejestracji z dobrowolnej na obowiązkową u lekarza weterynarii ktoś może uznać za ograniczenie wolnego wyboru, który przecież jest jednym z fundamentów naszej cywilizacji. Lekarzowi weterynarii trzeba będzie przecież zapłacić za tę usługę, właściwie tworząc z niego urzędnika. A na to liczą właśnie lobbyści z samorządu lekarsko-weterynaryjnego.

Zdecydowanie bardziej naturalnym rozwiązaniem wydaje się zobowiązanie właściciela psa lub kota do odpowiedniej rejestracji. Reforma taka nie będzie trudna. Mamy w końcu sprawdzone, działające od lat bazy, zrzeszone w europejskim systemie EuroPetNet, a do tego setki ludzi zaangażowanych w ich funkcjonowanie.

Są prowadzone przez byty współpracujące ze sobą, co ogranicza koszty takiego rozwiązania. Aby lepiej je zintegrować, można przygotować np. wspólną wyszukiwarkę pod patronatem państwa. Wiąże się to oczywiście z pewnymi wydatkami, jednak bazowanie na istniejących zasobach i dopasowanie ich do nowej sytuacji prawnej jest dużo mniej kosztowne niż postawienie całego systemu od nowa. Sam obowiązek czipowania oznacza też pewne koszty systemowe. W razie gdyby sprawa o jego niedopełnienie trafiła na wokandę, np. jako wykroczenie, kosztem takim będą chociażby roboczogodziny sądu. Tego nie da się jednak – w przypadku rejestracji obowiązkowej – uniknąć.

Nie mnóżmy bytów

Dotychczasowe pomysły parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej, zaangażowanych w poprzedniej kadencji w pracę nad zmianą przepisów o czipowaniu, nie napawają optymizmem. Zakładały bowiem utworzenie centralnego monopolu jednego stowarzyszenia oraz wprowadzenie opłat obciążających właścicieli zwierząt. Martwią szczególnie te ostatnie. Oczywiście ktoś, kto decyduje się na kilkutysięczny wydatek na psa z rodowodem, nie zwróci uwagi na dodatkowe kilkadziesiąt złotych kosztów, ale co mają zrobić schroniska? Warszawski „Paluch” przyjmuje rocznie około 4 tys. zwierząt. Zakładając, że koszt opłaty rejestracyjnej wyniesie skromne 20 zł, dla „Palucha” rocznie będzie to oznaczać 80 tys. zł. Jeżeli koszt zostanie ustalony przez ustawodawcę na 50 zł – suma rośnie do 200 tys. zł. Co więcej, przy każdej udanej adopcji zwierzaka trzeba będzie przerejestrować na nowego opiekuna, co zapewne spowoduje kolejne opłaty. W schroniskach naprawdę się nie przelewa, a w staraniach o dobrostan zwierząt chyba nie chodzi o to, by kazać im wybierać między karmą a czipowaniem.

Oczywiście ustawodawca może machnąć na to wszystko ręką, wychodząc z założenia, że darczyńcy rzucą po prostu więcej datków, ale po co w ogóle taki problem tworzyć? Miejmy jednak nadzieję, że do takiej sytuacji w ogóle nie dojdzie i pomysły z poprzedniej kadencji w niej pozostaną.

Dane o właścicielu

Osobną kwestią jest stworzenie bazy danych. Wbrew pozorom to nie jest proste zadanie. Zebrane dane muszą być bezpieczne. Myli się bowiem ten, kto myśli, że w takiej bazie będzie wyłącznie numer ewidencyjny zwierzęcia, jego imię oraz data urodzenia. Muszą się znaleźć w niej także informacje o właścicielu, które pozwolą jednoznacznie go zidentyfikować, czyli na pewno numer PESEL, zapewne także adres zamieszkania lub zameldowania. A PESEL to już dane wrażliwe, których wyciek może poważnie utrudnić życie. Zamówienie publiczne na bazę danych o zwierzętach (oraz ich właścicielach) na pewno nie będzie należało do tanich, a jest kompletnie niepotrzebne, ponieważ bazy prywatne już istnieją, są bezpieczne i właściwie zarządzane. Dodatkowo trzeba będzie jakoś wykonać migrację danych do nowej bazy. Po co to?

Podsumowując zatem: zwierzętami w Polsce opiekują się ludzie dobrego serca, dzięki którym powstał m.in. cały system (najczęściej) bezpłatnej rejestracji pupilów w międzynarodowych bazach danych. Jedynym zastrzeżeniem, jakie można do niego mieć, jest dobrowolność tego procesu, która sprawia, że źli właściciele nie muszą zwierzęcia rejestrować. Jeżeli jednak chcemy ich do tego zmusić, to możemy w sposób prosty. Nie musimy niszczyć tego, co jest, na rzecz państwowej bazy i kolejnego podatku (nie oszukujmy się). Nawet Komisja Europejska, której można wiele zarzucić na rozmaitych polach, dostrzegła ten problem i zarekomendowała w swoim projekcie integrację baz istniejących w krajach członkowskich w celu utworzenia spójnego systemu w ramach UE. Tak więc skorzystajmy z zasobów, jakie mamy, a jeżeli chcemy pomóc, to zamiast wydawać pieniądze publiczne na przetarg na budowę i obsługę informatyczną bazy danych, przeznaczmy je na karmę. Walcząc z pieskim życiem, nie wylewajmy szczeniaczka z kąpielą.

Autor jest ekonomistą, autorem analiz gospodarczych na zlecenie m.in. Komisji Europejskiej

Zwrot pieskie życie nie wziął się znikąd. Wystarczy odwiedzić dowolne schronisko, by się o tym przekonać. Boksy i kojce pełne przybitych zwierząt, które kochały i dalej chcą kochać, a nawet nie rozumieją, jak to się stało, że ich życie nagle tak wygląda. Mieszkańcy schronisk to i tak w pewnym sensie szczęściarze, którzy trafili na ludzi o wielkich sercach. Ci zadbali o biedne zwierzęta jak mogli. Dali dach nad głową, karmę, opiekę weterynaryjną. Ile psów czy kotów takiego szczęścia nie miało i błąka się gdzieś po nieużytkach? Tym nieco pomaga również technologia. Przykładem jest wszczepianie czipów. Niewielkie urządzenia pozwalają łatwo zidentyfikować i wytropić zwierzaka.

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian