Eliza Rutynowska: Przepisy w onucach

Lex Tusk to nie jedyna ustawa zagrażająca racji stanu i wolnościom obywatelskim w Polsce, którą wprowadzono pod przykrywką walki z rosyjskimi wpływami.

Publikacja: 12.09.2023 11:23

Eliza Rutynowska: Przepisy w onucach

Foto: Adobe Stock

Agresja rosyjska wobec Ukrainy to nowa pandemia, sposób na wprowadzanie zmian w prawie w trybie „bezdyskusyjnym”. Kto jednak odważy się publicznie je zakwestionować? Z pewnością tylko rosyjscy agenci.

Przepisy pisane na kolanie, przy wykorzystaniu społecznego strachu i uzasadniane koniecznością zagwarantowania bezpieczeństwa, zawsze będą prawem złym. W czasie pandemii pretekstem do szybkich i w dużej mierze bezmyślnych zmian prawnych było zagrożenie epidemiczne. Dziś jest nim wojna. Otworzyła nowe możliwości – takie jak poszerzenie uprawnień służb, populistyczne zaostrzenie przepisów dotyczących szpiegostwa czy też pośrednie przejmowanie majątków przez państwo bez konieczności zmian w konstytucji. O ironio, to właśnie „pakiet antyrosyjski” może skutecznie pomóc dalszemu pogrążaniu polskiej demokracji przy zupełnie nieironicznym wsparciu lub milczeniu opozycji.

Czytaj więcej

Rutynowska: to nie Kaczyński decyduje kto trafi na listę sankcyjną

Najnowszy zbiór zmian jest w siedmiu ustawach, podpisanych przez prezydenta 28 sierpnia, w tym m.in.: w kodeksie karnym, o ABW oraz Agencji Wywiadu, o SKW oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz w ustawie o działaniach antyterrorystycznych (zwanej potocznie ustawą antyterrorystyczną). Oburzenie opinii publicznej skupiło się na populistycznym zaostrzeniu kar za szpiegostwo, które będzie zagrożone nawet dożywotnim pozbawieniem wolności. Na tym jednak nie koniec.

Opozyzja wzięła na wstrzymanie

Demokratyczna opozycja, wstrzymując się w dużej mierze od głosu w sprawie, wstrzymała się też od dyskusji o chociażby faktycznej legalizacji działalności obcego wywiadu na terenie Polski. Artykuł 8a dodany nowelizacją do ustawy o ABW i AW umożliwia bowiem bezpośrednio wydanie przez szefa agencji zgody na udział w działalności obcego wywiadu prowadzonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez organ lub służbę innego państwa, jeżeli nie narusza to interesu Rzeczypospolitej Polskiej.

Dotychczas w ustawie mowa była jedynie o możliwości podejmowania współdziałania z właściwymi organami i służbami innych państw. Warto również postawić pytanie, czemu w proponowanej wersji nowego przepisu nie ma mowy o obcym wywiadzie państwa co najmniej „sojuszniczego”. Tłumaczyłoby to w pewnym sensie konieczność podejmowania takiej współpracy, chociaż nadal mówienie o udziale w obcym wywiadzie w miejscu podejmowania działań współpracujących jest co najmniej podejrzane.

Nic nowego

Rozważając z kolei temat zaostrzenia kar za przestępstwo szpiegostwa, warto podkreślić, iż w tego rodzaju zmianach nie zawsze chodzi np. o faktyczne skazanie na dożywotnie pozbawienie wolności. Dużo bardziej interesujące dla władzy może być bowiem prowadzenie niekończących się postępowań karnych, a także stawianie zarzutów, które umożliwią skuteczne wnoszenie o tymczasowe aresztowanie. Warto pamiętać, że jedną z przesłanek przemawiających za orzeczeniem tymczasowego aresztowania jest właśnie zagrożenie surową karą.

Podobnie sprawy mają się z tzw. Lex Tusk, a więc z ustawą umożliwiającą nie tyle prawnie skuteczne pozbawienie praw publicznych, ile faktyczne wykluczenie z przestrzeni publicznej, poprzez prowadzenie politycznie sterowanego procesu kapturowego. Nie zawsze chodzi bowiem o palenie czarownic – ale o ich publiczny proces. Jest on nadal możliwy, nawet po wprowadzonej nowelizacji prezydenckiej.

Do zmian przepisów o służbach dorzucono ponadto „dodatki” dla szefa CBA, jego zastępcy oraz funkcjonariuszy „pełniących służbę w jednostce organizacyjnej CBA znajdującej się na obszarze miasta stołecznego Warszawy” przyznawane w drodze decyzji premiera (dodatku przyznawanego szefowi CBA) lub szefa CBA (w odniesieniu do jego zastępców oraz innych funkcjonariuszy).

Uzasadnienie wspomnianych dodatków jest natomiast dosyć kuriozalne w swojej treści, mowa w nim bowiem o „przyczynieniu się do zwiększenia motywacji do podejmowania służby oraz pozostawania w służbie CBA”. Tymczasem premie te, poza swoim skrajnie wybiórczym charakterem, mają ponadto dotyczyć jedynie najwyższych stanowisk w agencji oraz wybranych funkcjonariuszy pełniących służbę na terenie Warszawy. Trudno uznać je więc za systemową zachętę. Tego rodzaju „wrzutki” wprowadzane wraz z dużą ilością zmian teoretycznie związanych z aktualnie pojawiającym się problemem – a więc wojną, a wcześniej pandemią – to nic nowego. Niestety, podobnie jak w przypadku tzw. ustawy sankcyjnej, wobec której aktualne pozostają zarzuty chociażby braku skutecznej ścieżki odwoławczej po ewentualnym znalezieniu się na czarnej liście prowadzonej przez szefa MSWiA, nie słychać wystarczająco głośnego sprzeciwu po stronie demokratycznej.

To kalki z prawa rosyjskiego

Na koniec warto poruszyć również kwestię tzw. ustawy abolicyjnej, obecnie znajdującej się w zamrażarce sejmowej, która ma znieść potencjalną odpowiedzialność karną obywateli polskich, którzy bez wymaganej zgody podjęli służbę w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Jak wynika z uzasadnienia projektu, obecnie obywatel polski może podjąć służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej za zgodą ministra obrony narodowej. Decyzja ta poprzedzona jest oczywiście procedurą weryfikującą taki wniosek. Na pozytywną odpowiedź może liczyć osoba, która ma uregulowany stosunek do służby wojskowej, nie jest żołnierzem w czynnej służbie wojskowej oraz nie posiada przydziału mobilizacyjnego, a jej służba w obcym wojsku nie narusza interesów Rzeczypospolitej Polskiej, nie jest zakazana przez prawo międzynarodowe oraz nie wpłynie na zadania wykonywane przez Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej. Należy więc zapytać, dlaczego nie możemy poprzestać na przepisach w ich obecnym brzmieniu? Ustawa abolicyjna w proponowanym kształcie może doprowadzić do zalegalizowania sytuacji, w której do Ukrainy jadą osoby o niejasnej przeszłości, a nawet takie, które po powrocie mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego Polski w związku z uzyskanym przeszkoleniem.

Bezdyskusyjnym pozostaje fakt, iż Rosja swoim atakiem na terytorium Ukrainy zagraża całej Europie, ale należy głośno przestrzegać przed usprawiedliwianiem „działaniami antyrosyjskimi” kolejnych, niebezpiecznych z punktu widzenia demokratycznego państwa zmian w prawie. Nie zapominajmy, że wiele ze wspomnianych rozwiązań, chociażby tzw. Lex Tusk, a także dożywotnie pozbawienie wolności za szpiegostwo, to kalki z prawa rosyjskiego.

Autorka jest prawniczką, członkinią Izby Adwokackiej w Warszawie, doktorantką Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego, członkinią zespołu Europy Zachodniej Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka FIDH

Agresja rosyjska wobec Ukrainy to nowa pandemia, sposób na wprowadzanie zmian w prawie w trybie „bezdyskusyjnym”. Kto jednak odważy się publicznie je zakwestionować? Z pewnością tylko rosyjscy agenci.

Przepisy pisane na kolanie, przy wykorzystaniu społecznego strachu i uzasadniane koniecznością zagwarantowania bezpieczeństwa, zawsze będą prawem złym. W czasie pandemii pretekstem do szybkich i w dużej mierze bezmyślnych zmian prawnych było zagrożenie epidemiczne. Dziś jest nim wojna. Otworzyła nowe możliwości – takie jak poszerzenie uprawnień służb, populistyczne zaostrzenie przepisów dotyczących szpiegostwa czy też pośrednie przejmowanie majątków przez państwo bez konieczności zmian w konstytucji. O ironio, to właśnie „pakiet antyrosyjski” może skutecznie pomóc dalszemu pogrążaniu polskiej demokracji przy zupełnie nieironicznym wsparciu lub milczeniu opozycji.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian