Ustawa o poddaniu badań naukowych etycznej ocenie odnosi się do przypadków, gdy zawierają one dane wrażliwe. Obowiązuje od 2004 r. Na początku koncentrowała się na eksperymentach medycznych i kilkakrotnie ją zaostrzano. Ostatnio w efekcie skandalu wokół włoskiego chirurga Paolo Macchiariniego, który odwołał się od werdyktu sądu rejonowego za spowodowanie obrażeń cielesnych po wszczepieniu syntetycznej tchawicy u pacjentki (zarzuty dotyczyły trzech osób). Obecnie prawo z nakazem wartościowania badań w aspekcie etyki zanim się je rozpocznie obejmuje również naukę o społeczeństwie i dyscypliny humanistyczne.
W kraju podnoszą się jednak głosy, że kwestia etyki stanowi zagrożenie dla swobody prowadzenia badań naukowych. Jest pomysłem biurokratycznym, trwoni czas i pozwala na dowolność interpretacji prawa. Efekty są komiczne, w najgorszym przypadku absurdalne – komentował ustawę socjolog David Wästerfors.
Czytaj więcej
Afgańczyk usłyszał wyrok dożywocia i nakaz deportacji bez prawa powrotu za usiłowanie morderstwa.
Za jej naruszenie grozi do dwóch lat więzienia i grzywna. Utworzona komisja apelacyjna ds. etycznej oceny badań ÖNEP sprawująca nad nimi nadzór staje się coraz częściej obiektem dezaprobaty, gdy naukowcy są przez nią zaskarżani. Prawo bowiem jest problematyczne. Nie uwzględnia konkluzji badań, które mogą przybierać nieoczekiwane zwroty. W procesie badawczym powstają bowiem kwestie, których nikt nie był w stanie zweryfikować, bo ich nie przewidziano. By móc uniknąć etycznej lustracji, naukowcy dostosowują swe projekty do wymagań komisji. W badaniach nad przestępczością nie zamieszczają opinii różnych osób, bo musieliby ubiegać się o zgodę. Prawnicy, którzy poświęcają się naukowym badaniom, są zobligowani poddać swoje projekty etycznej ocenie, by móc analizować werdykty Temidy - choć poddano je anonimizacji.
Regulacje wprowadzone w dobrych intencjach doprowadziły do tego, że badaczom grożą procesy, nawet gdy nikt nie podejrzewa, że ludziom może stać się krzywda – podkreślał publicysta Mattias Svensson. Część politologów wręcz waha się, czy mogą posługiwać się oficjalnymi danymi o politykach.