Felieton powstaje w czasie rozgrywek eliminacyjnego tygodnia do piłkarskich mistrzostw świata, przed (chyba) decydującym meczem reprezentacji Polski z Anglią. Zazdroszczę młodszym czytelnikom, kibicującym reprezentacji, że nie doświadczyli w swoim kibicowskim życiu upokorzeń danych mojemu pokoleniu.
Polskie drużyny klubowe grają wciąż na poziomie pozwalającym im w europejskiej rywalizacji pucharowej odpaść z mistrzem Luksemburga czy zdobywcą pucharu Malty. Reprezentacja od mniej więcej dekady utrzymuje średni poziom europejski, dość regularnie grając w finałach turniejów o mistrzostwo świata czy Europy.
Również nasi piłkarze indywidualnie osiągają coraz więcej. Nie tylko Robert Lewandowski, ale co najmniej kilkunastu z nich gra w pierwszych składach czołowych europejskich ligowców. Jest dobrze.
Wujek i jego korzenie
Młodsi nie muszą więc ekscytować się bramką zdobytą przez reprezentanta Polski w meczu o utrzymanie się w lidze cypryjskiej, jak to drzewiej bywało. Nie muszą upajać się odnalezionym przez komentatora meczu „polskim akcentem" w postaci wujka rezerwowego bramkarza, dajmy na to drużyny Ghany, który w wieku dwóch tygodni wyjechał z rodziną z Polski. Wujek, nie bramkarz.
Powtarzam: szczęśliwi ci, którzy tego nie zaznali.