Jarosław Gwizdak: Mówią o nas, czyli polski akcent

Nietrudno sobie wyobrazić, że „nasze orzecznictwo" będzie dokumentowało inny etap historii Unii Europejskiej. Oby stabilizacji Wspólnoty.

Publikacja: 14.09.2021 02:00

Jarosław Gwizdak: Mówią o nas, czyli polski akcent

Foto: Adobe Stock

Felieton powstaje w czasie rozgrywek eliminacyjnego tygodnia do piłkarskich mistrzostw świata, przed (chyba) decydującym meczem reprezentacji Polski z Anglią. Zazdroszczę młodszym czytelnikom, kibicującym reprezentacji, że nie doświadczyli w swoim kibicowskim życiu upokorzeń danych mojemu pokoleniu.

Polskie drużyny klubowe grają wciąż na poziomie pozwalającym im w europejskiej rywalizacji pucharowej odpaść z mistrzem Luksemburga czy zdobywcą pucharu Malty. Reprezentacja od mniej więcej dekady utrzymuje średni poziom europejski, dość regularnie grając w finałach turniejów o mistrzostwo świata czy Europy.

Również nasi piłkarze indywidualnie osiągają coraz więcej. Nie tylko Robert Lewandowski, ale co najmniej kilkunastu z nich gra w pierwszych składach czołowych europejskich ligowców. Jest dobrze.

Wujek i jego korzenie

Młodsi nie muszą więc ekscytować się bramką zdobytą przez reprezentanta Polski w meczu o utrzymanie się w lidze cypryjskiej, jak to drzewiej bywało. Nie muszą upajać się odnalezionym przez komentatora meczu „polskim akcentem" w postaci wujka rezerwowego bramkarza, dajmy na to drużyny Ghany, który w wieku dwóch tygodni wyjechał z rodziną z Polski. Wujek, nie bramkarz.

Powtarzam: szczęśliwi ci, którzy tego nie zaznali.

Od pewnego czasu w kwestiach piłkarskich jest już lepiej. Gorzej – i to zdecydowanie – jest w praworządności. Od kilku lat nie ma prawie miesiąca, w którym czy to europejski trybunał czy Komisja Europejska nie zajmowałaby się sprawą Polski.

Krajowa Rada Sądownictwa, Izba Dyscyplinarna – to instytucjonalne oblicza wielkich zmian, zachodzących rzekomo w polskim wymiarze sprawiedliwości. Zmian na lepsze, jak chcą tego ich autorzy. Europa jakoś tego nie dostrzega.

Konkretni sędziowie od A do Ż, czyli od Anny Bator-Ciesielskiej, Aliny Bojary i Mariusza Brody po Waldemara Żurka (wymieniając tylko nazwiska z krańców alfabetu) tworzą obecnie abecadło wiedzy o polskiej niezawisłości. To właśnie polski akcent, polski wkład do nauki prawa europejskiego i kształtowania praworządności.

Czytaj więcej

Spór z UE o sądy zagrozi miliardom euro wsparcia

Kiedyś było jakoś lepiej

Od ponad dwóch lat udaje mi się utrzymywać kontakt z europejskimi akademikami, zajmującymi się właśnie tymi zagadnieniami. Doskonale kojarzą polskie nazwiska, wiedzą co stoi za każdą z rozpatrywanych przez europejski wymiar sprawiedliwości sprawą.

Wiele prac naukowych już na ten temat powstało, wiele się wciąż pisze – możemy być dumni z wkładu Polski w europejską naukę prawa. To już nie „polski akcent", ale kariera na miarę wspomnianego Roberta Lewandowskiego. Spodziewam się coraz większej liczby „profesorów od Polski", bo tematów do badań wciąż przybywa.

Pamiętać również warto, że niemal na każdym wydziale prawa istotnego europejskiego uniwersytetu uda się znaleźć polskiego doktoranta czy „visiting professora", którzy nie rekrutują się z tworzonych naprędce przez władzę kuźni prawniczych kadr.

To ludzie aktywni, zdolni do krytycznego myślenia i oferujący pogląd na polskie sprawy. Pogląd krytyczny, oparty na analizie obecnego stanu polskiej praworządności.

Co teraz?

System orzecznictwa TSUE obudowuje prawo Unii Europejskiej, podobnie jak orzeczenia trybunału w Strasburgu oplatają kokonem rekomendacji i wytycznych konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.

O wielu luksemburskich orzeczeniach z początków uczą się europejscy studenci (wspomnijmy sprawy Van Gend & Loss, Simmenthal, czy ważne nie tylko dla piłkarzy „prawo Bosmana"). Te judykaty formowały prawo europejskie, definiowały charakter wspólnoty i prawa jej członków.

Nietrudno mi sobie wyobrazić, że „polskie orzecznictwo" jako całość będzie dokumentowało inny etap historii Unii Europejskiej. Mam głęboką nadzieję, że będzie to jednak etap stabilizacji Wspólnoty, odnalezienia trwalszych mechanizmów ochronnych, a nie jej stopniowego rozpadu.

Władza nie przejmuje się od dłuższego czasu głosami obywateli, NGO-sów czy świata akademickiego. Pewnie nie ona jedna, ale ta konkretna dość ostentacyjnie. Może jednak nie zechce usłyszeć chóru, który za kilka lat powie: „a nie mówiliśmy"?

Autor jest byłym sędzią, byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Felieton powstaje w czasie rozgrywek eliminacyjnego tygodnia do piłkarskich mistrzostw świata, przed (chyba) decydującym meczem reprezentacji Polski z Anglią. Zazdroszczę młodszym czytelnikom, kibicującym reprezentacji, że nie doświadczyli w swoim kibicowskim życiu upokorzeń danych mojemu pokoleniu.

Polskie drużyny klubowe grają wciąż na poziomie pozwalającym im w europejskiej rywalizacji pucharowej odpaść z mistrzem Luksemburga czy zdobywcą pucharu Malty. Reprezentacja od mniej więcej dekady utrzymuje średni poziom europejski, dość regularnie grając w finałach turniejów o mistrzostwo świata czy Europy.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?