– Imigracja jest jednym z najważniejszych środków zaradczych na kryzys demograficzny i problemy na rynku pracy – podkreśla Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, a także inicjator ogłoszonego w środę raportu „Imigracja: ratunek dla gospodarki i korzyści społeczne”. Zarówno ten raport przygotowany przez zespół ekspertów Pracodawców RP i naukowców z Towarzystwa Ekonomistów Polskich, jak też seria publikowanych i zapowiadanych apeli oraz analiz jest przygotowaniem gruntu pod planowane już niedługo ogłoszenie rządowego projektu pierwszej strategii migracyjnej Polski.
Strategia we wrześniu
Jak poinformował „Rzeczpospolitą” prof. Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za politykę migracyjną, konsultacje dotyczące strategii rozpoczną się we wrześniu. – Mamy nadzieję, że nasze rekomendacje pokazują kierunki, w których powinniśmy podążać, uwzględniając perspektywę imigrantów, biznesu i społeczeństwa – mówił w środę dr Jarosław Janecki, przewodniczący Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich i współautor raportu Pracodawców RP, dodając, że najważniejszą rekomendacją jest prowadzenie takiej polityki migracyjnej, która integruje imigrantów już mieszkających nad Wisłą, stwarzając też zachęty do przyjazdu do Polski.
Tym bardziej że konkurencja o imigrantów zarobkowych, w tym szczególnie fachowców i specjalistów, będzie przybierać na sile, bo z kryzysem demograficznym zmaga się większość rozwiniętych państw. – Powinniśmy budować wizerunek Polski jako kraju możliwości – podkreślał Kamil Sobolewski, przypominając, że według prognoz ONZ Polska przeżyje najpoważniejszy kryzys demograficzny w UE obok Włoch, Bułgarii, Łotwy i Litwy.
Brakuje rąk do pracy w Polsce
Autorzy raportu powołują się na prognozy demograficzne GUS, według których w latach 2023–2060 liczba osób w wieku produkcyjnym w Polsce skurczy się o co najmniej 7 mln (w ub.r. zmalała o 184 tys., a w kolejnych latach, wraz ze schodzeniem z rynku pracy osób z powojennego wyżu, będzie kurczyła się jeszcze szybciej). Przy czym obecne prognozy nie uwzględniają negatywnych skutków skrócenia tygodnia pracy, co dodatkowo zwiększyłoby zapotrzebowanie na pracowników. A tych już teraz brakuje w wielu branżach.