– Kryzys demograficzny, niosący ogromne zagrożenia w wielu wymiarach, już się w Polsce zaczął. Na razie problemy na rynku pracy czy w gospodarce są maskowane napływem migracji zarobkowej, głównie w Ukrainy, ale jeśli nic nie zrobimy, w perspektywie następnych 25–30 lat czeka nas prawdziwa katastrofa – ostrzega Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych.
500+ nie pomogło
Sytuacja demograficzne w Polsce jest zatrważająca, co potwierdza nawet ostatni raport GUS na ten temat. Od kilku lat musimy mierzyć się z ujemnym przyrostem naturalnym (co znaczy, że w danym roku więcej osób umiera niż się rodzi; w 2022 r. było to minus 143 tys. osób), a liczba Polaków zaczyna się kurczyć.
Rodzi się coraz mniej dzieci, wskaźnik dzietności jest dużo poniżej 2, czyli poziomu gwarantującego prostą zastępowalność pokoleń. To tendencja, która utrzymuje się od początku lat 90., przy czym ciekawe, że od 2016 r., prawdopodobnie w efekcie wprowadzenia przez rząd PiS programu świadczeń na dzieci, wskaźnik ten wyraźnie się zwiększył. Jednak 500+ nie pomogło na długo, w 2022 r. wynosił on już jedynie 1,26, czyli tyle, ile w 2013 r.
Czytaj więcej
Podobnie jak większość rozwiniętych państw Polska się wyludnia. Można spróbować temu zaradzić albo potraktować to jako ciekawe wyzwanie rozwojowe.