Katastrofa demograficzna w Polsce już się zaczęła

W kampanii wyborczej politycy chętnie obiecują przychylić nieba kobietom i dzieciom. Trudne tematy, jak wydłużenie wieku emerytalnego czy imigracja zarobkowa, są zwykle skrzętnie pomijane.

Publikacja: 12.10.2023 03:00

W kampanii wyborczej politycy chętnie obiecują przychylić nieba kobietom i dzieciom

W kampanii wyborczej politycy chętnie obiecują przychylić nieba kobietom i dzieciom

Foto: Adobe Stock

– Kryzys demograficzny, niosący ogromne zagrożenia w wielu wymiarach, już się w Polsce zaczął. Na razie problemy na rynku pracy czy w gospodarce są maskowane napływem migracji zarobkowej, głównie w Ukrainy, ale jeśli nic nie zrobimy, w perspektywie następnych 25–30 lat czeka nas prawdziwa katastrofa – ostrzega Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych.

500+ nie pomogło

Sytuacja demograficzne w Polsce jest zatrważająca, co potwierdza nawet ostatni raport GUS na ten temat. Od kilku lat musimy mierzyć się z ujemnym przyrostem naturalnym (co znaczy, że w danym roku więcej osób umiera niż się rodzi; w 2022 r. było to minus 143 tys. osób), a liczba Polaków zaczyna się kurczyć.

Rodzi się coraz mniej dzieci, wskaźnik dzietności jest dużo poniżej 2, czyli poziomu gwarantującego prostą zastępowalność pokoleń. To tendencja, która utrzymuje się od początku lat 90., przy czym ciekawe, że od 2016 r., prawdopodobnie w efekcie wprowadzenia przez rząd PiS programu świadczeń na dzieci, wskaźnik ten wyraźnie się zwiększył. Jednak 500+ nie pomogło na długo, w 2022 r. wynosił on już jedynie 1,26, czyli tyle, ile w 2013 r.

Czytaj więcej

Anita Błaszczak: A może zamiast bać się zapaści demograficznej pogódźmy się, że będzie nas mniej?

Luka na rynku pracy

Dramatycznie przyspiesza też proces starzenia się społeczeństwa. Mediana wieku w Polsce to 42,3 roku, podczas gdy jeszcze 16 lat temu było to 37,3 roku. Liczba osób zdolnych do pracy spadła o ok. 2,7 mln w porównaniu z 2010 r., a liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrosła o 2 mln, rosną tzw. wskaźniki obciążenie demograficznego osobami w wieku emerytalnym.

Potencjalne przyszłe zasoby rynku pracy są już mniejsze niż te, które rynek pracy opuszczają. – A będzie jeszcze gorzej, prognozy demograficzne na podstawie obecnych trendów są nieubłagalne. To rodzi ogromne napięcia na rynku pracy, w służbie zdrowia, finansach publicznych, czy systemie emerytalnym, w zasadzie wszędzie – zaznacza też Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Co można z tym fantem zrobić? Trzeba przyznać, że w trakcie obecnej kampanii wyborczej temat demografii jest dosyć mocno obecny, zwłaszcza w kontekście polityki wsparcia dzietności.

Czytaj więcej

Dlaczego kobiety nie rodzą dzieci? Ekspertka o błędach systemu i zmianach obyczajowych

Co obiecują politycy

W zasadzie wszystkie partie obiecują lepszą przyszłość rodzin z dziećmi po ich wejście w dorosłość. Wyrazem tego ma być przykładowo finansowanie in vitro z budżetu państwa (choć dotyczy to bardziej liberalnych ugrupowań), lepsze usługi medyczne dla kobiet w ciąży czy rozwój sieci żłobków i innych form instytucjonalnej opieki nad najmłodszymi dziećmi.

Kobietom łatwiej ma być łączyć obowiązki matki z rozwojem zawodowym – przykładowo Koalicja Obywatelska proponuje tu tzw. babciowe (dodatek finansowy po powrocie mamy do pracy), a PiS – „grant na pracę zdalną” (do wysokości trzykrotności minimalnego wynagrodzenia). Do tego od 2024 r. świadczenie 500+ zamieni się w 800+ (rząd PiS przyjął już taką ustawę, a partie opozycyjne raczej ją popierają).

Wiele jest też propozycji lepszej oferty edukacyjnej dla dzieci, tak by zapewnić im dobre wykształcenie i start w dorosłość, a dla młodych rodziców – większej dostępności mieszkań. Koalicja Obywatelska kusi np. kredytem 0 proc., a Lewica – wielkim programem budowy mieszkań na wynajem.

Czytaj więcej

Kurier i programista z zagranicy w Polsce. Ratują niedobory kadrowe

Migracja jest i będzie

Pytanie jednak, czy te propozycje są wystarczające dla zażegnania katastrofy demograficznej? – Polityka wspierające dzietność jest oczywiście konieczna. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że jeśli już, to przyniesie ona efekty pod względem ekonomicznym za jakieś 25 do 40 lat – komentuje Kamil Sobolewski. – Tymczasem gospodarka potrzebuje rozwiązań na już i na teraz. Dla zasypania luki na rynku pracy w krótkim okresie trzeba podnieść aktywność zawodową, a w średnim – wdrożyć rozsądną politykę migracyjną – zaznacza.

Problem w tym, że akurat w kampanii wyborczej te tematy są zwykle skrzętnie pomijane. – Przez retorykę PiS przeciwko migrantom spoza Europy i aferę wizową temat migracji stał się gorącym kartoflem, którego nikt z większych ugrupowań nie chce podnieść – ocenia Łukasza Bernatowicz, wiceprezes BCC. – Niemniej nowy rząd będzie musiał się z tym tematem zmierzyć – dodaje.

Jego zdaniem dobrym pomysłem na mądrą politykę migracyjną może być system „zapraszania” do kraju pracowników o konkretnych, potrzebnych na rynku pracy umiejętnościach i kwalifikacjach (co proponuje m.in. Lewica czy Trzecia Droga).

Czytaj więcej

Tych pracowników potrzebuje polska gospodarka

Klincz polityczny

– Jeszcze gorzej jest, jeśli chodzi o pomysły na podnoszenie aktywności zawodowej Polaków – zauważa z kolei Sławomir Dudek. – Tu mamy klincz polityczny, bo niestety żadna partia nie chce rozmawiać o wydłużeniu wieku emerytalnego, w najlepszym zaś razie zakłada jego utrzymanie na obecnym poziomie – wytyka.

Obniżenie wieku, w postaci emerytur stażowych, postulują m.in. PiS i Lewica. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli już mowa o zwiększeniu aktywności zawodowej, politycy mówią o zachętach, w tym finansowych, do pozostawania na rynku pracy. – Tyle że takie zachęty co do zasady mają znacznie niższą skuteczność, co pokazuje przykład Francji, gdzie koniec końców wydłużenie wieku stało się absolutną koniecznością – ocenia Dudek.

Opinia dla "Rzeczpospolitej"
prof. Witold Orłowski, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

W Polsce mamy pełzający kryzys demograficzny, obecnie widzimy efekty zjawisk trwających od lat.
Jeśli chodzi o politykę prodzietnościową, mam wrażenie, że postawiono tu błędną diagnozę. Panuje przekonanie, że ludzie nie chcą mieć dzieci przez transformację z lat 90., obawiając się bezrobocia, niskich płac, trudności związania końca z końcem. Prawda jest taka, że jeszcze przed 1989 r. dzietność była wysoka na wsi, ale niska w miastach. A obecny spadek ogółem to głównie efekt przeniesienia wzorców kulturowych z miast na wieś. Wedle tych wzorców dziecko to inwestycja, do której rodzice chcą być dobrze przygotowani. Potrzeba tu np. dobrego systemu edukacji, łatwego dostępu do pracy, a nie dodatków typu 500+.

– W Polsce wydatki na politykę rodzinną znacząco wzrosły do niemal 100 mld zł rocznie. Efektów, w postaci zatrzymania negatywnych trendów demograficznych, nie widać. Już czas, by rządzący poważnie podeszli do sprawy – podsumowuje Dudek.


– Kryzys demograficzny, niosący ogromne zagrożenia w wielu wymiarach, już się w Polsce zaczął. Na razie problemy na rynku pracy czy w gospodarce są maskowane napływem migracji zarobkowej, głównie w Ukrainy, ale jeśli nic nie zrobimy, w perspektywie następnych 25–30 lat czeka nas prawdziwa katastrofa – ostrzega Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych.

500+ nie pomogło

Pozostało 95% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska