Mgliste wpływy Rosji, czyli czego nie wiemy po konferencji gen. Jarosława Stróżyka

Komisja ds. rosyjskich wpływów przedstawiła znane publicznie fakty, m.in. wycofanie się Polski z programu „Karkonosze” czy likwidację delegatur ABW w czasach PiS. O tym, że zyskała na tym Rosja, wiemy. Ale nowych dowodów nie poznaliśmy.

Publikacja: 30.10.2024 15:36

Gen. Jarosław Stróżyk

Gen. Jarosław Stróżyk

Foto: PAP/Paweł Supernak

Wszyscy, którzy oczekiwali rewelacji ze strony komisji, która od czterech i pół miesiąca bada, jaki wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski miały w ciągu ostatnich 20 lat Rosja i Białoruś, mogą czuć się rozczarowani. Jej szef, gen. Jarosław Stróżyk, który relacjonował pierwszy raport, nie przedstawił ani jednego faktu, który by wskazywał, że za bulwersującymi i powszechnie znanymi i opisanymi decyzjami poprzedników stały wprost rosyjskie służby powiązane z polskimi decydentami. A po to właśnie komisja powstała. By znaleźć dowody na to, że za wieloma skandalicznymi decyzjami polityków z ostatnich lat stały rosyjskie pieniądze, wpływy i osoby wymienione z imienia i nazwiska.

Gen. Jarosław Stróżyk przedstawia raport z prac komisji ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów: Zabrakło konkretów

– Komisja dotychczas zidentyfikowała wiele działań, które wypełniają cele polityki zagranicznej Rosji i Białorusi oraz wpisywały się w modus operandi służb specjalnych tych państw w zakresie inicjatyw wymierzonych w osłabienie potencjału Polski – zaczął szef komisji gen. Jarosław Stróżyk. I zaznaczył, że „analizy niektórych wybranych zagadnień wskazują na bezpośrednie wpływy rosyjskie”.

Następnie wyliczał, że chodzi o niszczenie potencjału polskich służb specjalnych, udaremnianie zakupu uzbrojenia dla armii, likwidację terenowych pionów ABW czy zaniechania przygotowań rządu do skutków agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Konstatacji, że „analiza niektórych zagadnień wskazuje na bezpośrednie wpływy rosyjskie” nie wypełniono jednak faktami. Oczywiste jest, że część decyzji podejmowanych przez byłe kierownictwo MON mogła być na rękę Rosji, jednak gen. Stróżyk nie przedstawił żadnych dowodów na to, że to Rosja je inspirowała.

Zarzut pod adresem Antoniego Macierewicza: Arbitralna decyzja ws. programu „Karkonosze”. Chodzi o tankowanie samolotów wojskowych w powietrzu

Narodowy Program „Karkonosze”, zakup latających tankowców dla sił powietrznych RP, przede wszystkich dla F-16, który ówczesny szef MON Antoni Macierewicz ogłosił na początku 2017 r. nie wypalił – oficjalnie z powodu wysokich kosztów. Dziś, jak mówił gen. Stróżyk, tankować w powietrzu mogą Czesi czy Niemcy, ale nie Polska – przez niezrozumiałą decyzję samego Macierewicza.

Czytaj więcej

Radosław Sikorski o Antonim Macierewiczu: Mam nadzieję, że będzie siedział

– Były tylko osobiste opinie szefa MON i jego współpracowników – mówił gen. Stróżyk o tym, co znaleziono w archiwach. Bo to, że – jak wskazywał generał – „żaden polityk i minister w demokratycznym państwie nie może podejmować arbitralnych decyzji bez trybu, które wpływają na bezpieczeństwo Polski” – wydaje się oczywiste.

– Ujawnione przez komisję przypadki świadczą o celowym osłabianiu bezpieczeństwa RP, w tym potencjału sił zbrojnych i służb specjalnych oraz osłabianiu Polski na arenie międzynarodowej, co wpisuje się w cele polityki Rosji – mówił gen. Stróżyk. Nie wykluczył, że Macierewicz może za to usłyszeć zarzuty zdrady dyplomatycznej, jednak „analiza materiałów potrwa kilka tygodni”.

Gen. Jarosław Stróżyk nie przedstawił dowodów na udział w Rosji przy podejmowaniu kontrowersyjnych decyzji

Usłyszeliśmy też, że Rosja zyskała na ustawie dezubekizacyjnej PiS (gen. Stróżyk nie rozwinął jednak tego tematu, można się domyślać, że odebranie emerytur dla „esbeków” spolaryzowało środowisko mundurowych), likwidacji zbioru zastrzeżonego IPN w 2017 r. (był w nim m.in. Kazimierz Kujda, jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego ze spółki Srebrna) i rozwiązaniu 10 z 15 delegatur ABW w Polsce.

Owszem, dziś nowy rząd próbuje je odbudować, co nie jest łatwe, bo ci oficerowie, którzy odeszli, wracają niechętnie, a nowych nawet nie ma kto wyszkolić. Niestety, i tu nie dowiedzieliśmy się niczego ponadto, co powszechnie znane – nie wiadomo jednak nadal, kto i po co taką decyzję podjął, i czy była to nonszalancja, głupota czy może krótkowzroczność?

Z wystąpienia gen. Stróżyka i wielomiesięcznej pracy komisji nie dowiedzieliśmy więc nic przełomowego

Oficjalnie tłumaczono to potrzebą centralizacji, co wpisywało się w potrzebę kontroli PiS. Według Stróżyka nie znaleziono dokumentów na ten temat; ani opinii, ani analiz, które by to uzasadniały. I znowu zabrakło dowodu – kto konkretnie namówił polski rząd do takiej decyzji? Piotr Pogonowski, szef ABW? Mariusz Kamiński, szef koordynator służb specjalnych? A może komitet polityczny z Nowogrodzkiej? Dlaczego komisji gen. Stróżyka wydaje się, że byli to Rosjanie – nie wiemy.

Publicystycznie zabrzmiały sugestie gen. Stróżyka, który zasugerował, że ukraiński dywersant, który miał w styczniu tego roku podpalić hurtownię farb we Wrocławiu, chciał przeprowadzić atak na terenie, gdzie doszło do największego, bo 50 proc. odpływu funkcjonariuszy ABW.

Według szefa komisji za rosyjskie wpływy można uznać brak jakiejkolwiek reakcji polskiego rządu na informacje wywiadu NATO i USA z jesieni 2021 r. o tym, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Dowodów na inspirację Rosji także tu zabrakło.

Stróżyk przypomniał również słynny wywiad braci Karnowskich w tygodniku „Sieci” z ambasadorem Rosji w Polsce Siergiejem Andriejewem, opublikowany dzień po ataku Rosji na Ukrainę pod tytułem „Rosjo, dlaczego to robisz?”. Rozmowa odbyła się dzięki pośrednikowi – to również wiadomo. Stróżyk, choć sugerował, że pośrednik miał w tym przedsięwzięciu ogromne znaczenie, nie ujawnił ani jego nazwiska, ani tła tej sprawy. Czy informacje te znajdą się w części tajnej raportu? Tego również nie wiemy.

Jarosław Stróżyk przytoczył także informację, że podczas służbowego spotkania został zachęcony przez „bardzo wysokiego szczebla urzędnika prezydenta” do skierowanie pisma, a „pan prezydent chętnie podzieli się informacjami o zaniechaniach modernizacyjnych w MON przez pana ministra Macierewicza”. Takich informacji nie uzyskał. Po co więc o tym mówił?

Czytaj więcej

Pałac Prezydencki odpowiada na zarzuty gen. Stróżyka: Chyba nie wie, o co pyta

Czego dotyczyła najbardziej konkretna część wystąpienia gen. Jarosława Stróżyka?

Najbardziej konkretnie zabrzmiało wyliczenie, jakim amerykańskim podmiotom i różnym źródłom – PAIH, MON, PGZ, BGK, a nawet Orlen i KGHM – płaciła Polska (w sumie co najmniej kilkanaście milionów złotych). Część była albo wprost finansowana przez Rosję (jak np. Potomax, za którym miał stać oficer GRU) lub rosyjskie firmy państwowe (BGR Group) albo jej właściciel miał poglądy korzystne dla Rosji – Park Strategies, senatora Alfonse M. D'Amato, który, jak przypomniał gen. Stróżyk był przeciwnikiem wejścia Polski do NATO. Szkopuł w tym, że to fakty znane. Bardzo konkretnie, wskazując wprost na relację senatora z Macierewiczem, pisał m.in. Tomasz Piątek w swojej książce „Macierewicz i jego tajemnice”.

Z wystąpienia gen Stróżyka i wielomiesięcznej pracy komisji nie dowiedzieliśmy się więc nic przełomowego. Sugerowanie, że za szkodliwymi dla bezpieczeństwa państwa decyzjami polityków stała Rosja, to za mało, by przekonać opinię publiczną, że tak jest. Nie padły konkretne nazwiska, daty tajnych spotkań ani przelewów pieniędzy. Jeśli zapowiadany na styczeń raport o dezinformacji będzie równie mało precyzyjny, nadzieje, że kiedykolwiek poznamy prawdę o rzeczywistych relacjach konkretnych polityków ze służbami Rosji, zostaną rozwiane. A fakty, półprawdy i wierutne kłamstwa na temat wpływów Rosji w Polsce pozostaną jak dotychczas – w mediach społecznościowych, przede wszystkim pod fikcyjnymi kontami.

Wszyscy, którzy oczekiwali rewelacji ze strony komisji, która od czterech i pół miesiąca bada, jaki wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski miały w ciągu ostatnich 20 lat Rosja i Białoruś, mogą czuć się rozczarowani. Jej szef, gen. Jarosław Stróżyk, który relacjonował pierwszy raport, nie przedstawił ani jednego faktu, który by wskazywał, że za bulwersującymi i powszechnie znanymi i opisanymi decyzjami poprzedników stały wprost rosyjskie służby powiązane z polskimi decydentami. A po to właśnie komisja powstała. By znaleźć dowody na to, że za wieloma skandalicznymi decyzjami polityków z ostatnich lat stały rosyjskie pieniądze, wpływy i osoby wymienione z imienia i nazwiska.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę