Łukasz Warzecha: Przez logikę odwetu Donald Tusk musi za wszelką cenę utrzymać się u władzy

W tym momencie obecna władza gra już nie o stanowiska czy pieniądze, ale całkiem dosłownie o swoją wolność – i świetnie to wiedzą. Gdy jednak porozumienie o podziale wpływów zostaje naruszone, rozkręca się spirala przemocy, która eskaluje

Publikacja: 08.07.2024 04:30

Łukasz Warzecha: Przez logikę odwetu Donald Tusk musi za wszelką cenę utrzymać się u władzy

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Mało kto zapewne pamięta wydarzenie, które za pierwszych (a właściwie drugich) rządów PiS miało być wstępem do poważnych rozliczeń poprzedników. Było to 11 maja 2016 r., gdy w Sejmie ministrowie ówczesnego gabinetu Beaty Szydło prezentowali „Raport o stanie spraw publicznych i instytucji państwowych na dzień zakończenia rządów koalicji PO–PSL (2007–2015)”. Wystąpienie wygłosiła sama pani premier oraz właściwie wszyscy członkowie rządu.

Audyt był spisem domniemanych win gabinetów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, które – według zapowiedzi – miały stanowić podstawę do oskarżeń i procesów. Wśród zarzutów pojawiły się na przykład takie, jak utrata zamówień stoczniowych o wartości 6 mld zł z powodu likwidacji Stoczni Szczecińskiej, bezzasadnie dobre warunki dla prezesów spółek Skarbu Państwa – jeden z menedżerów miał na przykład móc według kontraktu pobierać pełne wynagrodzenia po rozwiązaniu umowy przez trzy lata bez świadczenia pracy – czy wybudowanie w Stalowej Woli elektrowni za ponad 1 mld zł, która miała przynosić 100 mln zł strat rocznie. To tylko trzy przykłady z wyliczanki liczącej sobie w stenogramie sejmowym ponad 70 stron.

W areszcie znaleźli się tylko Sławomir Nowak i Włodzimierz Karpiński

Czy przytaczane wtedy przez ministrów rządu PiS fakty, liczby, decyzje mogły być podstawą do wyroków? Trudno powiedzieć, bo zapewne większość z nich mogła być różnie interpretowana. To, co dla jednych mogło być uzasadnionym i koniecznym posunięciem, dla innych było marnotrawstwem i działaniem na szkodę państwa. Jednak pojawiające się w tamtej wyliczance zarzuty z pewnością mogły posłużyć przynajmniej za podstawę do rozpoczęcia kilku albo więcej śledztw, gdyby takie oczekiwanie zostało skierowane wobec prokuratury. Tak się jednak nie stało.

Czytaj więcej

Prokuratura otwiera szafę sędziego Radzika. Przeszukanie w budynku KRS

Spośród polityków Platformy Obywatelskiej ostatecznie w areszcie wylądowali Sławomir Nowak – i to nie za swoje działania w rządzie PO–PSL, ale w Ukrainie – na dziewięć miesięcy, oraz Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu, ale również nie za swoje działania jako minister, lecz w związku ze sprawą przetargu na wywóz śmieci w Warszawie (siedział w areszcie od lutego do listopada 2023 r., gdy wskutek korzystnego dla siebie zbiegu okoliczności objął mandat europosła po Krzysztofie Hetmanie).

Brak masowego rozliczania PO nie wynikał z idealizmu

Ten brak masowego rozliczenia PO po ośmiu latach sprawowania władzy jedni wytłumaczą idealistycznym przekonaniem, że politycy PO i PSL byli po prostu uczciwi. To jednak śmiałe założenie. Faktycznie sprawowanie władzy jest jak chodzenie po polu minowym. Nawet jeśli wykluczymy przypadki jednoznacznego, jaskrawego złamania prawa, to i tak pozostaje ogromna szara strefa będąca terenem sprzecznych interpretacji. To, co własny obóz uznaje za dopuszczalne, przez przeciwników i podlegającą im prokuraturę łatwo zostanie zinterpretowane jako nadużycie lub wprost złamanie prawa. Gdyby zatem w PiS była taka polityczna wola, kilkoro lub więcej członków poprzedniego rządu spędziłoby w areszcie długie miesiące, choć ostatecznie sąd mógłby ich uniewinnić.

Czytaj więcej

Immunitety Romanowskiego i Grodzkiego. Szef klubu KO: Nie można porównywać

Czemu do tego nie doszło? Najpewniej dlatego, że istniało niewypowiedziane założenie, aby rozliczeń poprzedników nie posuwać zbyt daleko. Zresztą PiS dość szybko przesunął ten aspekt swoich rządów na dalszy plan, ponieważ miał wystarczająco bogaty program, zwłaszcza socjalny i etatystyczny, który mógł realizować i w ten sposób kupować sobie elektorat.

Nowa koalicja zmienia reguły gry. Przypadek ks. Michała Olszewskiego

Sytuacja zmieniła się po objęciu władzy przez obecną koalicję. W areszcie wylądowali panowie Wąsik i Kamiński, w dodatku zatrzymani w Pałacu Prezydenckim, co było wydarzeniem bez precedensu w historii III RP. Wiadomo, że wniosku o areszt po zniesieniu immunitetu może się spodziewać były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Jednak bardziej uderzającym przypadkiem jest ks. Michał Olszewski, aresztowany w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości. Areszt przedłużono właśnie o kolejne trzy miesiące. Wokół jego sytuacji prawnej i przede wszystkim zasadności zastosowania tego środka zapobiegawczego jest mnóstwo wątpliwości. Oczywiście o aresztowaniu ostatecznie decyduje sąd, nie oznacza to jednak, że wątpliwości znikają.

Czytaj więcej

Sprawa ks. Michała O. Zła nie wolno usprawiedliwiać dobrem

Działania w sprawie ks. Olszewskiego wiążą się z poczynaniami pani minister Barbary Nowackiej, szefowej Ministerstwa Edukacji, choć pozornie to całkowicie inna sfera. Ale tylko pozornie. Pani minister podjęła ofensywę przeciwko nauce religii w szkole: ma być tylko jedna lekcja religii w tygodniu, a na dodatek klasy mają być łączone, co w wielu przypadkach całkowicie niweczy sens tych lekcji (razem mieliby być uczeni 10- i 15-latkowie).

Minister Barbara Nowacka bierze odwet na Kościele

Pani minister w zasadzie nie ukrywa, że jej celem jest zrobienie na złość Kościołowi i wiernym. To rodzaj odwetu. „Kościół się przyzwyczaił, że wszystko ma, że politycy są na rozkaz, że jeżeli chcą dostać pieniądze, dotację, subwencję, granty – wszystko jest dla nich. Natomiast my chcemy rozdziału Kościoła od państwa. Chcemy traktować Kościoły z całym szacunkiem i zrozumieniem. Dlatego konieczny jest dialog, konieczne jest porozumienie i jak najlepsza organizacja zajęć również religii w szkołach, bo tego wymaga od nas konkordat” – deklaruje pani minister, ale jej poczynania temu przeczą. Głos Kościoła nie został w ogóle wzięty pod uwagę. Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu nie spotyka się od dawna. Pani Nowacka jest głucha na argumenty. Można oczywiście dowodzić, że robi to samo, co robił jej poprzednik na tym stanowisku. Tyle że – gdyby na poważnie brać deklaracje obecnego obozu – to przecież nie poprzednicy mieli wyznaczać standard działania. Miało być całkiem inaczej.

Czytaj więcej

Daria Chibner: Niejaki Rymkiewicz, pan Dukaj i inne wybory ministry Nowackiej

Rząd Donalda Tuska idzie w rozliczenia, bo nie ma programu

O co tu zatem chodzi? Rząd Tuska, w przeciwieństwie do rządu PiS po 2015 r., nie ma czym zastąpić wątku rozliczeniowego. Musi zatem opierać się właśnie na nim, a dla części elektoratu KO to właśnie jest nadal najważniejsze. Uderzanie w Kościół, czego symbolicznym wyrazem jest przetrzymywanie w areszcie – notorycznie w Polsce nadużywanym od dawna, również za rządów PiS – ks. Olszewskiego oraz działania przeciwko nauce religii, prowadzone przez panią minister Nowacką, są w tym segmencie elektoratu uznawane za szczególnie satysfakcjonujące. Po ponad sześciu miesiącach trwania obecnej władzy jest już oczywiste, że frazesy o zasypywaniu rowów, naprawianiu pęknięć, jednaniu narodu były tylko czczą retoryką (nie żeby można było się spodziewać, że będzie inaczej).

Czytaj więcej

Marek Suski: Chcą nas zamknąć do więzienia, Jarosława Kaczyńskiego na czele

Ważne są konsekwencje tej sytuacji w szerszym planie. Obecnie rządzący złamali wspomniany wcześniej niepisany konsensus niekopania się powyżej kostek. Niektórzy mogą uznać, że to właściwie dobrze – jeśli to domniemane porozumienie pomiędzy siłami politycznymi zostanie zarzucone, nikt już nie będzie mógł się czuć bezkarny, a więc politycy zaczną się bardziej pilnować choćby przy wydawaniu publicznych pieniędzy. To jednak bardzo optymistyczne założenie.

Rozliczenia KO niczego nie zmienią

Po pierwsze – w kraju tak przeoranym sporem jak nasz trudno mieć poczucie, że mamy do czynienia z uczciwym rozliczeniem. To po prostu odwet, a działania takie jak szefowej MEN to odczucie wzmacniają.

Po drugie – gdyby chodziło o systemową poprawę sytuacji, każdemu uderzeniu w poprzedników towarzyszyłaby natychmiast propozycja zmiany prawa, tak aby było ono przejrzystsze, trudniejsze do nadużywania, bardziej obiektywne. Tych propozycji jednak nie widać.

Po trzecie – najważniejsze: nawet jeśli negatywnie ocenialiśmy ograniczenie w rozliczeniach poprzedników po kolejnych zmianach władzy, to miało ono funkcję stabilizującą system. Zgoda, że wadliwy – ale innego nie mamy. Już w przypadku rządów PiS można było się obawiać, że zmieniając państwo pod siebie, politycy tej formacji mogą obawiać się konsekwencji w przyszłości, a więc będą tak naginać instytucje państwa, żeby nie stracić władzy. Próbowali, ale to się szczęśliwie nie udało – zwyciężył demokratyczny wybór.

Przestają obowiązywać niepisane immunitety, zaczynają się zamachy na kobiety czy porywanie dzieci, a w finale nie możemy już doliczyć się trupów. Czy to faktycznie jest w naszym interesie?

Tyle że jeśli takie obawy istniały w przypadku PiS, to teraz powinny być jeszcze większe. Wziąwszy pod uwagę, jak działa obecna władza, pewne jest, że odwet – właściwie zemsta, gdyby doszło do zmiany – będzie absolutnie bezpardonowy. To, co widzimy obecnie, jest w jakimś stopniu efektem osobistych resentymentów przynajmniej części polityków obozu władzy, w tym samego Donalda Tuska, traktowanego faktycznie paskudnie przez wielu polityków poprzedniej koalicji czy ówczesne media państwowe. W takim razie proszę sobie wyobrazić, jak wielu członków obozu Zjednoczonej Prawicy będzie chciało się odegrać na obecnie rządzących z całkiem prywatnych powodów.

Koalicja Obywatelska i Donald Tusk mają powody, aby okopać się u władzy

To zaś oznacza, że obecna władza – rozumiejąc to przecież doskonale – ma mocną motywację, żeby okopać się u władzy na wszelkie możliwe sposoby i nie dopuścić do zmiany. W tym momencie grają już nie o stanowiska czy pieniądze, ale całkiem dosłownie o swoją wolność – i świetnie to wiedzą.

Czytaj więcej

Dyrektor z resortu Bodnara: bezkarność dobrej zmiany w sądach się kończy

Ta rozgrywka przypomina trochę gangsterskie sagi z „Ojcem chrzestnym” na czele. Dopóki trwa porozumienie o podziale stref wpływów i zysków, nawet między gangsterami zachowywane są pewne cywilizowane reguły: nie rusza się rodzin, dzieci są pod ochroną, nie atakuje się postronnych osób. Gdy jednak porozumienie zostaje naruszone, rozkręca się spirala przemocy, która eskaluje. Przestają obowiązywać niepisane immunitety, zaczynają się zamachy na kobiety czy porywanie dzieci, a w finale nie możemy już doliczyć się trupów. Czy to faktycznie jest w naszym interesie?

Mało kto zapewne pamięta wydarzenie, które za pierwszych (a właściwie drugich) rządów PiS miało być wstępem do poważnych rozliczeń poprzedników. Było to 11 maja 2016 r., gdy w Sejmie ministrowie ówczesnego gabinetu Beaty Szydło prezentowali „Raport o stanie spraw publicznych i instytucji państwowych na dzień zakończenia rządów koalicji PO–PSL (2007–2015)”. Wystąpienie wygłosiła sama pani premier oraz właściwie wszyscy członkowie rządu.

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki