Weto prezydenta do ustawy okołobudżetowej nie zablokuje podwyżek dla nauczycieli i budżetówki. Koalicja traktuje decyzję Andrzeja Dudy jak gest polityczny, który ma umocnić głowę państwa w negocjacjach medialnych i wzmocnić jego pozycję na przyszłość. Jeśli trzeba będzie, politycy większości wpiszą wydatki do ustawy budżetowej, której Andrzej Duda zawetować nie może, albo też bez większych problemów uchwalą jego projekt ustawy. W ten sposób staną po stronie ludu, przeciwko królowi, który nie dostrzega jego potrzeb.
Ale problemy na tym się nie skończą. Prezydent i jego otoczenie dali bowiem jasno do zrozumienia, że właśnie rozpoczęła się walka o to, kto sprawuje w Polsce władzę i ma decydujące słowo we wszelkich sporach. Andrzej Duda stoi przy tym na stanowisku, że jako osoba wybrana w powszechnych wyborach ma władzę równą królewskiej: jego ręce leczą wszystkie problemy formalne i legislacyjne tylko dzięki temu, że je przykłada w odpowiednie miejsce, tak jak przy sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Czytaj więcej
"Spór w Polsce dotyczący kontroli nad mediami publicznymi pogłębił się we wtorek, gdy organ zdominowany przez były nacjonalistyczny rząd wyznaczył nowego szefa telewizji, pomimo że obecna administracja wyznaczyła kogoś innego na to stanowisko" - pisze we wtorek wieczorem agencja Reutera.
– Po prostu jest to uprawnienie prezydenta, absolutnie wyjątkowe, wywodzące się jeszcze z dawnego przywileju królewskiego – oznajmił prezydent w Radio ZET. Oznacza to, że niezależnie od norm prawnych i podważenia przez SN pierwszego ułaskawienia, dokonanego jeszcze przed wydaniem wyroku na obu polityków PiS, sam fakt podjęcia przez prezydenta decyzji usuwa wszelkie jej ewentualne wady.
A to z kolei oznacza, że w opinii prezydenta pierwsze ułaskawienie powinno też zatrzymać bieg wszelkich dalszych postępowań prawnych i uniemożliwić sądowi wydanie prawomocnego wyroku.