Jacek Dąbała: Bezwstyd medialny, czyli jak zawłaszczono publiczne pieniądze

Kiedy propagandyści z TVP udają, że są dziennikarzami, zło rozlewa się szeroko. Ufni obywatele zaczynają wierzyć w kłamstwa i są całkowicie przekonani, że dostają wiadomości prawdziwe, bezstronne i niezależne od władzy.

Publikacja: 18.12.2023 12:37

Jacek Dąbała: Bezwstyd medialny, czyli jak zawłaszczono publiczne pieniądze

Foto: mat.pras.

Ba, niektórzy z nich nawet bronią takich mediów, nie zadając sobie sprawy, że zostali po prostu z zimną krwią zmanipulowani, że są produktem propagandy, takim „ciemnym ludem”, jak nazwał ich polski prawicowy polityk i propagandysta Jacek Kurski. Innymi słowy, bandyci medialni w swoim bezwstydzie nazywają się dziennikarzami, a nawet reprezentantami wolnych mediów, kpiąc w żywe oczy z bezstronnej wiedzy naukowej, np. medioznawczej czy politologicznej. To tak jakby 2+2=5.

Bezstronne dziennikarstwo to największe dobro

Powszechnie znana jest filmowa scenka z szatniarzem, który na brak płaszcza klienta zareagował słowami: „nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”. Otóż wbrew pozorom właściciel płaszcza mógł coś zrobić, na przykład dać w pysk bezczelnemu szatniarzowi, wezwać policję i po szybkim procesie odzyskać pieniądze za skradziony płaszcz. Tak wyglądałoby to w idealnym świecie. Tak też powinno być z każdymi mediami rządowymi, w które zamieniono media publiczne, bowiem zło wymaga reakcji polityczno-prawnych bez bawienia się w kruczki prawne i uzasadniania oczywistości. W takich przypadkach, jak wyniku w matematyce, dobra nie można podważyć. Dobro bezstronnego dziennikarstwa jest pewne jak wynik obliczenia - usuwa medialnego raka i pacjent-społeczeństwo zaczyna normalnie myśleć. Po prostu 2+2=4. Tak wygląda rozsądek, demokratyczna sprawiedliwość i profesjonalizm. Jeśli płaszcz znika, to szatniarz musi zwrócić pieniądze i – może za wyjątkiem walnięcia w pysk – wylecieć z pracy z wilczym biletem.

Czytaj więcej

Media publiczne nie dla Lisa i nie dla Sakiewicza

Propaganda w TVP to kradzież

Propagandyści polityczni i medialni dużo ryzykują, nie myśląc, że zamienienie mediów publicznych w rządowe każdy obywatel może uznać za kradzież jego pieniędzy. Skoro takie media są finansowane z podatków wszystkich obywateli, a zatem muszą być możliwie najbardziej bezstronne i żaden polityk czy dziennikarz nie może ich sobie przywłaszczyć. Nie może czerpać zysków z chwalenia władzy i stronniczego obrzydzania opozycji za wspólne pieniądze. Jeśli to robi, to zwyczajnie kradnie, podpowiada elementarna logika. A co dzieje się ze złodziejami? Zdrowe prawo ich każe. Muszą zwrócić pieniądze i nierzadko pójść do więzienia.

Czytaj więcej

W TVP powinno być miejsce i dla Tomasza Lisa, i dla Tomasza Sakiewicza

Prezesi, dyrektorzy, kierownicy, reporterzy, prezenterzy czy etatowi komentatorzy w mediach publicznych, muszą więc liczyć się z oskarżeniami o kradzież. Jeśli jakiś obywatel lub obywatele, fundacje czy stowarzyszenia demokratyczne, złożą pozew, to niewykluczone, że propagandyści będą musieli zwrócić pieniądze. Nie wykonali dobrze swojej pracy, wielu obywateli poczuło się okradzionych, zatem wynagrodzenie się nie należy. Za propagandę mają płacić partie polityczne ze składek swoich zwolenników, a nie z budżetu państwa.

Czytaj więcej

Zmiany w TVP jeszcze przed świętami. Tak rząd Tuska planuje odbić media publiczne

Zdolność do myślenia oczywistego powinna towarzyszyć wszystkim mediom publicznym. Na tym polega profesjonalizm. To on ma bronić dziennikarstwa i zarządzania mediami przed degeneracją. W odróżnieniu od mediów prywatnych, które politycznie mogą być, jakie chcą. Wnioski z tego są systemowe. To one chronią demokrację, polityków i dziennikarzy,  przeciwdziałają okradaniu obywateli. Samo dobro. Propagandyści na całym świecie muszą zatem zniknąć z mediów publicznych oraz tych kupionych za państwowe pieniądze.

Winy propagandystów nie relatywizują się

Każdy propagandysta jest tak samo winny. Od polityków trudno wymagać, aby nie działali we własnym interesie, czyli chwalili siebie jak najbardziej i jak najczęściej. Z prawdą nie musi to mieć nic  wspólnego. Taka jest specyfika polityki – jej celem jest władza za wszelką cenę. Potem często przychodzi poczucie pychy i bezkarności, brak taktu lub zwykle chamstwo, a wszystko to jako wynik słabej wyobraźni, nie mówiąc o rozsądku.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Skoro TVP musi się zmienić, to warto dobrze przemyśleć kierunek tej zmiany

Politycy przyzwyczaili się, że nie odpowiadają za nadużycia związane z pieniędzmi publicznymi przeznaczanymi na media. Propaganda traktowana bywa prawie jak normalność – każda zmieniająca się władza ma poczucie, że to jej się należy. Otóż wyjaśnijmy raz na zawsze – to jej się nie należy. Jeśli uruchamiasz propagandę w mediach publicznych, jeśli degenerujesz te media siłą swojej władzy, wprowadzając tam swoich funkcjonariuszy politycznych, twierdząc w dodatku, że to dziennikarze, to znaczy, że też kradniesz pieniądze publiczne. Żadna dialektyka medialna, polityczna czy prawna tego nie zmieni. Taka jest prawda. Jesteś złodziejem, bo pieniądze wszystkich wyborców, a więc też swoich przeciwników, traktujesz jak pieniądze własne. Przypomnijmy, że wygrana w demokratycznych wyborach nie daje takich uprawnień, zdrowa demokracja w przypadku mediów publicznych musi respektować bezstronność, niezależność dziennikarską i krytyczne patrzenie władzy na ręce.

Trzeba surowo karać za propagandę

Brak relatywizmu w ocenie winy propagandystów oznacza, że wszyscy biorący udział w tym procederze, począwszy od władz na różnych poziomach medialnych, a skończywszy na pracownikach udających dziennikarzy informacji i publicystyki, powinni być natychmiast usunięci z zawodu. Wszyscy mniej lub bardziej czynili zło za publiczne pieniądze, krzywdzili ludzi brakiem bezstronności, odpowiedzialności i profesjonalizmu, z premedytacją kłamali lub kłamią, że 2+2=5. Nie ma usprawiedliwień tam, gdzie chodzi o media i ich odpowiedzialność za jakość myślenia społeczeństwa, a więc w konsekwencji również polityków. To jest krwioobieg bezpieczeństwa państwa i dobrostanu obywateli. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że jest albo skrajnie cyniczny i zepsuty, albo robi to bezwstydnie dla kariery i pieniędzy, albo jest po prostu medialnie ogłupiony. Na szczęście każdy kraj ma dostatecznie dużo młodych i starszych dziennikarzy, którzy często klepali przysłowiową biedę i nie mogli dostać się do wymarzonej pracy, którzy nie zhańbili się propagandą, aby ich szybko zatrudnić w mediach publicznych. Studia dziennikarskie w Polsce takich absolwentów mają i trzeba z nich korzystać.

Nie ma usprawiedliwień tam, gdzie chodzi o media i ich odpowiedzialność za jakość myślenia społeczeństwa, a więc w konsekwencji również polityków

Politycy też są winni propagandy w TVP

Politycy winni propagandy w mediach publicznych i zawłaszczenia takich mediów, powinni ponosić za to także finansową karę. Niezależna władza sądownicza powinna natychmiast po przegranych wyborach wytaczać im procesy. Wówczas niewielu odważyłoby się wpływać na niezależność mediów publicznych. Kara taka powinna być wysoka, jeśli jacyś niereformowalni „rżną głupa” (określenie znanego prawicowca), czyli nazywają się demokratami i obrońcami wolnych mediów, łamiąc podstawy demokracji i niszcząc wolne media. Tak żeby im nawet do głowy nie przyszło rządzić mediami lub sądownictwem.

Czytaj więcej

Włodzimierz Czarzasty: Media publiczne chcemy przejąć zgodnie z prawem

 Być może tacy faryzeusze demokracji powinni być skazywani także na obowiązkowe lekcje matematyki, aby zrozumieli, że różnica między dziennikarstwem a propagandą istnieje i dla nauki jest oczywista. To ta sama logika co w królowej nauk. Tylko bandyta polityczny może mieć wątpliwości, że za stwarzanie warunków rozwoju bandytyzmowi medialnemu politycy muszą odpowiadać systemowo.

Kary finansowe i ostracyzm zawodowy

Fundamentem mediów w demokracji jest na pewno pewność kary za propagandę. Rozsądni demokratyczni dziennikarze i politycy powinni nagłaśniać ten problem maksymalnie. I korzystać z odwoływania się do i cytowania narzędzi służących do zrozumienia tego zjawiska. Ludzie, którzy uprawiali propagandę i w dodatku nie przyznają się do winy, powinni z całą siłą demokratycznego państwa i prawa być karani. Najlepiej finansowo oraz ostracyzmem zawodowym na całe życie. Zło wyrządzone społeczeństwu samoistnie pozbawia ich prawa do bycia dziennikarzami. Niezależne i bezstronne dziennikarstwo, przy wszystkich swoich słabościach, jest bowiem wielkim dobrem wspólnym. A władza ustawodawcza powinna tego dobra strzec, wprowadzając jednoznaczne kary za propagandę.

Autor

Jacek Dąbała

Autor jest profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim, medioznawcą, audytorem jakości mediów, ekspertem ds. makrobezpieczeństwa medialno-politycznego, pisarzem, scenarzystą i byłym dziennikarzem. Publikuje w Polsce i za granicą, ostatnio „Media, czyli głupiego widać – 104 diagnozy” oraz „Media ćwiczą rozum. Vademecum rozsądku dla obywateli, polityków i dziennikarzy”

Ba, niektórzy z nich nawet bronią takich mediów, nie zadając sobie sprawy, że zostali po prostu z zimną krwią zmanipulowani, że są produktem propagandy, takim „ciemnym ludem”, jak nazwał ich polski prawicowy polityk i propagandysta Jacek Kurski. Innymi słowy, bandyci medialni w swoim bezwstydzie nazywają się dziennikarzami, a nawet reprezentantami wolnych mediów, kpiąc w żywe oczy z bezstronnej wiedzy naukowej, np. medioznawczej czy politologicznej. To tak jakby 2+2=5.

Bezstronne dziennikarstwo to największe dobro

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki