Czy Lewica przegrała i powinna rozliczyć Włodzimierza Czarzastego? Taką wizję kreśli dr Bartosz Rydliński w „Rzeczpospolitej” („Bartosz Rydliński: Czy Włodzimierz Czarzasty zrozumie, że jego czas zwyczajnie minął?”, 18 października), przekonując do potrzeby pilnych personalnych zmian w partii. Winę za rzekomą porażkę ma ponosić współprzewodniczący Nowej Lewicy. Ale pojawiają się pytania. Czy wynik z 2019 r. był do powtórzenia? Czy partia, która niedawno jeszcze była poza Sejmem, a dziś wraca do współrządzenia, w ogóle jest przegrana?
Zarzut Rydlińskiego jest następujący: w wyborach w 2019 r. Lewica otrzymała 12,6 proc. głosów, podczas teraz jedynie 8,6 proc. Ale aby zrozumieć drogę, którą przeszła formacja, nie wystarczą same cyfry. Zadaniem partii jest wzięcie odpowiedzialności za państwo, a nie samo ściganie się w mandatach. 15 października Platforma Obywatelska zdobyła 127 mandatów i idzie po władzę. W roku 2005 r. zdobyła o sześć mandatów więcej, ale zasiadła w ławach opozycji i musiała się pogodzić z przegraną. Liczba posłów jest ważna, ale na niej nie kończy się polityka.
Historyczne bonusy
Rok 2019 był dla Lewicy ewenementem, okoliczności zewnętrzne sprzyjały Czarzastemu, Biedroniowi i Zandbergowi ponad miarę. Po pierwsze, nie pojawiła się żadna atrakcyjna dla wyborców z centrum nowa partia polityczna. Wyborcy, którzy głosują na „nowych”, nie dostali swojej partii sezonowej i szukali, gdzie postawić krzyżyk. Tymczasem – dla przypomnienia – w 2015 r. weszła do Sejmu Nowoczesna, w 2011 r. – partia Palikota, a w 2005 r. – Samoobrona. W tym roku w wyborach zadebiutowała zaś Polska 2050.
Czytaj więcej
- Prezydent jeszcze decyzji nie podjął - mówili po konsultacjach w Pałacu Prezydenckim przedstawiciele komitetu wyborczego Nowej Lewicy.
Lewica po porażce z 2015 r., kiedy z wynikiem 7,55 proc. nie dostała się do Sejmu, spędziła cztery lata w politycznym niebycie. W oczach wielu wyborców wracała w 2019 r. na Wiejską jako outsider, co przyciągnęło na jej listy elektorat, który z lewicą nie miał ani wcześniej, ani później wiele wspólnego.