Natalia Kozłowska: Rzut kamieniem w Krystiana Lupę

Już od ponad tygodnia czekam aż w kontekście odwołanego spektaklu Krystiana Lupy zabiorą głos ludzie mojego pokolenia i mojej profesji – młode reżyserki i reżyserzy. Wielu z nich wszak od Lupy się uczyło, asystowało mu, więc mogliby wiele opowiedzieć, wiem, bo niejedno od nich słyszałam. Ale doczekać się nie mogę i mam podejrzenia dlaczego. Może więc ja - reżyserka, która „uciekła” z teatru dramatycznego do operowego i która nie ma nic do stracenia ośmielę się podzielić kilkoma spostrzeżeniami.

Publikacja: 28.06.2023 17:14

Krystian Lupa

Krystian Lupa

Foto: PAP/Radek Pietruszka

W wywiadzie z Ewą Kaletą dla Gazety Wyborczej Lupa stwierdza kpiąco: „Jestem ciekaw tej nowej wizji teatrów, w której wszystko będzie się odbywało bez żadnej emocji, w całkowitej higienie, w utopijnym porządku. Czy młodzi artyści denerwują się tylko w słusznej sprawie, a ci "starzy" denerwują się z potrzeb sadystycznych?” Takie sprowadzenie do absurdu ma ośmieszyć pokolenie młodych ludzi teatru postulujących przemianę środowiska teatralnego. Przecież nikt z nas nie jest przeciwny emocjom. Każdy kto ma choć odrobinę wiedzy psychologicznej wie, iż nie powinno się mówić o emocjach, że są złe lub dobre, bo każda emocja jest naturalna i potrzebna. Złe lub dobre mogą być natomiast wynikające z emocji zachowania.

Opisane przy okazji genewskiej afery sytuacje, jak również nowe doniesienia z poprzednich projektów Lupy w teatrach polskich, o których środowisko milczy od lat, a milczeć nie powinno, dowodzą niestety, że zachowania Lupy są nie do zaakceptowania. On zaś zamiast powstrzymać się od komentarza, prowadzi swój legendarny monolog, który brzmi błyskotliwie, ale w istocie jest pomieszaniem pojęć. Nie uwierzę, że tak doświadczony reżyser nie potrafi odróżnić zachowania od emocji.

Czytaj więcej

Jacek Cieślak: Bardzo zły Krystian Lupa i wszyscy święci

Jak również nie uwierzę, że uznany recenzent Rzeczpospolitej Jacek Cieślak nie odróżnia treści spektaklu od warunków, w jakich spektakl powstaje. W kuriozalnym artykule „Bardzo zły Krystian Lupa i wszyscy święci” stwierdza: „dla zwolenników nowego teatru, który traktowany jest wyłącznie jako antyprzemocowy projekt społeczny o żadnym wariacie nie może być mowy, musi być miło, na temat, czyli o tolerancji.” Stwierdzenie to jest absolutną bzdurą, bowiem obecne trendy w najmodniejszych teatrach np. Powszechnym są takie aby się „wtrącać”, aby podczas spektaklu „nie było miło”, żeby poruszać trudne tematy. Z drugiej strony postuluje się zmianę standardów pracy w polskich teatrach, które w szczególności mają problem z mobbingiem i przemocą seksualną. Te postulaty nie są treścią spektakli, walka o godne warunki pracy to jedno a tematyka spektakli to drugie. Jeśli Cieślak miesza tu pojęcia, to ma w tym swój cel. Powtórzę się: nie uwierzę, że tego nie rozumie.

Czy można nie krzyczeć na aktora

W swej krytyce młodego pokolenia twórców Cieślak idzie jeszcze dalej i prowokacyjnie pyta: „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień”. A więc rzucam, bo mi się nigdy nie zdarzyło wrzeszczeć na aktora, lub współpracownika, używać wulgarnych epitetów i upokarzać publicznie. Jeśli Krystian Lupa i Jacek Cieślak są ciekawi jak ja pracuję i czy się denerwuję na próbach, i jak wygląda ten „higieniczny świat”, którego się tak boją, to wyjaśniam. Ja też mam emocje i podczas prób się denerwuję i to z wielu powodów, ale nie pozwalam by złość mną zawładnęła, bo na tym polega profesjonalizm w pracy reżysera, by innym nie zakłócać pracy swoimi niepotrzebnymi wybuchami. To aktorzy pracują emocjami i do tego wyobraźnią, ja pracuję słowem, którym poruszam ich emocje i wyobraźnię oraz empatią dzięki, której odbieram i analizuję, to co się na scenie z aktorem dzieje. Jakiekolwiek odwracanie uwagi od sceny i zwracanie jej na siebie oraz na swoje frustracje, przynosi odwrotny efekt od zamierzonego.

Podobnie nieskuteczne wydają mi się długie monologi, ale tutaj nie będę się wymądrzać, gdyż nigdy nie próbowałam monologować pięć godzin. Nawet pierwsze próby stolikowe (omówienie tematu i postaci z aktorami) kończą się u mnie po dwóch godzinach, bo tak niecierpliwa jestem wejścia w przestrzeń. Teatr dla mnie rodzi się w przestrzeni, w akcji, w eksperymencie, w ciągłym próbowaniu. Gdybym, ten cenny czas eksperymentu zajęła monologiem, nie dałabym szansy innym na prowadzenie ze mną dialogu twórczego, na proponowanie rozwiązań i odkrywanie siebie i tekstu. To moja metoda, nie wszyscy muszą się z nią zgadzać, mnie przynosi ona efekty i daje satysfakcję moim aktorom i współpracownikom technicznym, którzy mają szansę próbować swoje zadania na różne sposoby, zanim wspólnie zdecydujemy, co jest najlepsze.

Jako asystentka uczestniczyłam w procesie twórczym wielu reżyserów i dwóch reżyserek. Miałam też szansę obserwować podczas staży w zagranicznych teatrach wybitnych reżyserów Luca Bondego (Paryski Odeon) oraz Berriego Kosky (Komischeoper Berlin). Nie zdarzyło mi się słyszeć, by ktokolwiek z nich, w Polsce, czy za granicą, traktował aktora lub pracownika technicznego, tak jak Krystian Lupa. Podczas studiów na warszawskiej Akademii Teatralnej uczyli mnie zawodu, sami mężczyźni i zastanawiałam się nad tym, jaką reżyserką ja mam być, jaka ma być moja metoda pracy jako kobiety. Dość szybko zrozumiałam, że w teatrze wystarczy wiedzieć do czego się dąży i traktować ludzi z autentyczną miłością i empatią. Wtedy wszystko, co z siebie daję zwróci się, bo wrażliwi twórcy oddają z nawiązką to, co się w nich zainwestuje. Ja moich aktorów szanuję i kocham za ich poświęcenie, dbam o nich i o ich dobre samopoczucie na próbach, bo wiem, że brak higieny pracy równa się stres, a efektem stresu jest brak energii i zablokowana wyobraźnia.

Czytaj więcej

„Imagine” Krystiana Lupy spektaklem roku 2022 w Łodzi

Reżyseria nie polega na wprowadzaniu aktora w taki stan, w jakim ma się znajdować postać, tylko na zachęceniu aktora, by wczuł się w sytuację postaci. Niby to samo, ale zrozumienie różnicy uświadamia na czym polega dzieło sztuki jakim jest teatr. Czy malarz, który chce namalować ogień podpala płótno czy raczej stara się uchwycić barwami taniec płomieni? Czy aktor, który ma zagrać np. szaleństwo ma postradać zmysły, czy ma raczej ten stan oddać swoim warsztatem? Czy doprowadzanie aktorów do szaleństwa i desperacji, jest sztuką czy już nią nie jest? Ja uważam, że nie jest, dlatego po spektaklach Lupy miałam mieszane uczucia, czy mogę bić brawo. Jak mogę klaskać w dłonie po tym, kiedy ktoś pod przymusem odsłonił przede mną swoją intymność? Co innego, gdy aktor dobrowolnie buduje intymną relację z postacią i widzem, wykorzystując swój warsztat, a reżyser jest tylko jego „czułym przewodnikiem”.

Krytyka Krystiana Lupy jako obraza majestatu

Jacek Cieślak we wspomnianym już artykule sugeruje, że my - młode pokolenie reżyserów gardzimy sztuką. Jest wręcz przeciwnie, ja przynajmniej sztukę kocham i sztuki właśnie, a nie reality show, poszukuję. Na koniec dziennikarz Rzeczpospolitej oskarża nas młodych, że chcemy wygryźć „najgenialniejszego twórcę” z teatru „w dyskusji o to, czy Lupa może pracować w teatrze czy też nie – chodzi również o to, by tacy „dziadersi” jak on pomimo swoich osiągnięć zwolnili sceny innym. Niechby to byli nieprzemocowi i utalentowani twórcy. Ale jeśli będziemy oglądali same gnioty? Czy to nie będzie przemoc na widzach? Ja, uprzejmie odmawiam.” Na szczęście nikt nikogo nie zmusza, by był krytykiem teatralnym i by chodził na wszystko, co jest grane. Skoro redaktor Cieślak lubi tylko takie spektakle, które powstają kosztem cierpienia, bo wielka sztuka tylko tak się w rozumieniu jego i Krystiana Lupy rodzi, nie mam mu nic do zaoferowania. Moje spektakle rodzą się w przyjaznej atmosferze inspirowanej NVC (nonviolent communication), w ciągu miesiąca, w wyznaczonym terminie i podczas zaplanowanych z szwajcarską precyzją godzin prób, za budżet mniejszy niż założony, a jedyne, co może to zakłócić, to COVID, lub inna choroba.

I tak samo jak nikt nie jest przymuszony do bycia krytykiem i oglądania spektakli, tak samo nikt nie jest przymuszony, by pracować w teatrze instytucjonalnym, godząc się na jego specyfikę. Jeśli to komuś nie odpowiada, niech założy teatr niezależny. Robienie z siebie ofiar przemocy młodych, bo się nie nadąża za naturalną i dobrą ewolucją społeczną, to właśnie jest wyznacznik bycia „dziadersem”, a nie data urodzenia.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Brak szacunku dla ważnej profesji

Czy zazdroszczę Krystianowi Lupie jego pozycji i komfortu pracy jaki ma? Zazdroszczę mu, że może sam wybierać, co chce wystawić, podczas gdy ja dostaję zamówienia, i jedyne co mogę zrobić to przyjąć lub odmówić, a odmówić oznacza nie zarobić. Mam dzieci na utrzymaniu, więc nie mogę sobie pozwolić na takie wybrzydzanie. Ale wolę te moje kompromisy i nie zazdroszczę Lupie jego pozycji, która go uśpiła w poczuciu nieomylności - pozycji „biskupa polskiego teatru”. Bo okazuje się, że Lupy podobnie jak kościelnych hierarchów, nie wolno krytykować, bo to obraza majestatu sztuki i służba złym gustom. Kryją go więc dyrektorzy teatrów, wyznawcy, naśladowcy i współpracownicy, a oponenci tacy jak Joanna Szczepkowska są dyskredytowani. Czy i w tej dziedzinie „laicyzacja” przyjdzie do nas wreszcie z Zachodu?

Na koniec ważne pytanie, które zadaje wprost Cieślak a w zawoalowany sposób Lupa w wywiadzie z Ewą Kaletą. „Czy artysta może być rozliczany tylko z dzieła?” (Cieślak). „Myślę, że etyka celu jest niesłychanie ważna. Jesteśmy w społeczeństwie, w którym etyka celu jest w głębokim zaniedbaniu. Co to znaczy - etos celu?” (Lupa). Jeśli ja dobrze rozumiem, czym jest to pytanie, to jest ono prośbą: „rozliczajmy tylko z dzieła – czyli realizacji celu, drogę do niego usłaną trupami przemilczmy”. Jest to w moim odczuciu głęboko niemoralne podejście i etyka, której promować nie wolno w demokratycznym kraju, a tym bardziej w kraju, którego klasa polityczna właśnie taką etyką celu się posługuje.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

O autorce

Natalia Kozłowska

Reżyserka teatralna i operowa. Ukończyła Wydział Reżyserii w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Jest autorką ponad 20 spektakli muzycznych

Odpowiedź Jacka Cieślaka na polemikę

Pani Natalia Kozłowska podjęła tylko jeden z wątków mojego tekstu i to w takiej interpretacji, którą mógłbym uznać za przemocową wobec mnie. Wystarczy przeczytać tekst.

Tymczasem, nie podważając relacji z Genewy o zachowaniu Krystiana Lupy, który za nie zresztą przeprosił, starałem się przedstawić różne aspekty przemocowych zachowań – prawdziwych i zmistyfikowanych. Z obawą, że są instrumentalizowane również dla prezentowania się w nienagannym świetle, co Pani Natalia Kozłowska uczyniła zgodnie z zasadą „Kto jest bez winy – niech pierwszy rzuci kamieniem”. Kamień został rzucony. Pani Natalia Kozłowska wyreżyserowała się w nienagannym świetle, zgodnie z tytułem mojego tekstu „Bardzo zły Krystian Lupa i wszyscy święci”.

Czekam na kolejne przejawy autoreklamy i dobrego samopoczucia. Już blisko dwa lata temu apelowałem do środowiska i organizacji teatralnych o stworzenie antyprzemocowego kodeksu, który rozwiązałby trudne problemy. Jak zwykle skończyło się na niczym. Jak zwykle w opisanych sytuacjach liczyły się personalne porachunki, modne selfie - zamiast systemowych rozwiązań.
 
Jacek Cieślak

W wywiadzie z Ewą Kaletą dla Gazety Wyborczej Lupa stwierdza kpiąco: „Jestem ciekaw tej nowej wizji teatrów, w której wszystko będzie się odbywało bez żadnej emocji, w całkowitej higienie, w utopijnym porządku. Czy młodzi artyści denerwują się tylko w słusznej sprawie, a ci "starzy" denerwują się z potrzeb sadystycznych?” Takie sprowadzenie do absurdu ma ośmieszyć pokolenie młodych ludzi teatru postulujących przemianę środowiska teatralnego. Przecież nikt z nas nie jest przeciwny emocjom. Każdy kto ma choć odrobinę wiedzy psychologicznej wie, iż nie powinno się mówić o emocjach, że są złe lub dobre, bo każda emocja jest naturalna i potrzebna. Złe lub dobre mogą być natomiast wynikające z emocji zachowania.

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki