Spektakularne, zuchwałe i bez precedensu – takie było zabójstwo szefa polskiej policji gen. Marka Papały. Mijają 24 lata, a sprawy dotąd nie wyjaśniono.
Pierwsza wersja o zbrodni na zlecenie upadła, drugą forsowaną przez łódzką prokuraturę o zabójstwie na tle rabunkowym zmiażdżył Sąd Okręgowy w Warszawie i uniewinnił oskarżonego – dawnego złodzieja samochodów Igora M., ps. Patyk. Prokuratura upiera się przy rabunku. Jej apelacja zostanie rozpoznana w tym roku.
Świadek koronny jak wyrocznia
Gen. Papała zginął 25 czerwca 1998 r. w Warszawie, na parkingu koło bloku, w którym mieszkał. Zdążył wysunąć nogę z auta, gdy sprawca podszedł, wycelował, strzelił raz – w głowę, z odległości nie mniejszej niż 50 cm. W toku śledztwa wykluczono strzał „z przyłożenia”.
Czytaj więcej
Państwo może słono zapłacić za forsowanie przez śledczych wątpliwej wersji o tym, że gen. Papałę zabił złodziej aut.
Najpierw warszawska prokuratura oskarżyła o zlecenie tej zbrodni gangsterów Andrzeja Z., ps. Słowik, i Ryszarda B., ale obu uniewinniono. Wersja łódzkiej prokuratury, że Papała zginął przypadkiem, a zabił go Igor M., by mu ukraść daewoo espero, brzmi jeszcze mniej prawdopodobnie. Dopiero 13 lat po zbrodni na „Patyka” wskazał Robert P., ps. Biker, jego dawny kompan. Mówił też, jakie samochody kradli – w nagrodę został świadkiem koronnym.