Od zabójstwa gen. Marka Papały minęły 22 lata, z czego osiem ostatnich łódzka prokuratura straciła na hipotezę, którą Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za niewiarygodną. Kilka dni temu uniewinnił Igora M. ps. „Patyk" i jego rzekomych pomocników. Jeśli wyrok się uprawomocni, będą reperkusje: oskarżeni zażądają odszkodowań, a Roberta P. – świadka koronnego, który 13 lat po zbrodni „odzyskał pamięć", czekają problemy.
– Powinien odpowiedzieć za składanie fałszywych zeznań, i taki wniosek złożę, jeśli wyrok uniewinniający się uprawomocni – mówi nam mec. Grzegorz Cichewicz, obrońca „Patyka".
Na pytanie, kto zabił gen. Papałę, wciąż brak odpowiedzi, a szanse na wyjaśnienie zagadki są coraz mniejsze.
Nic się nie zgadzało
W natłoku politycznych wydarzeń wyrok przeszedł bez echa, a był wymowny. Łódzka Prokuratura Regionalna chciała dla Igora M. dożywocia. Ale sąd M. i sześciu jego dawnych kompanów od wszystkich zarzutów uwolnił. „Po wielu latach mamy pewność, że to nie oskarżeni usiłowali ukraść daewoo espero i przy tej okazji to nie pan M. zastrzelił pana Papałę" – mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia Mariusz Iwaszko.
„Patyk", w latach 90. złodziej samochodów, po tym jak wsypał dawnych kompanów, został świadkiem koronnym. Według łódzkiej prokuratury to on 25 czerwca 1998 r. w Warszawie zastrzelił Papałę, by ukraść mu daewoo espero.