Ceny olejów roślinnych na rynkach światowych, także w Polsce, ruszyły w górę na długo przed wybuchem wojny w Ukrainie. Jeszcze w 2021 r. napędzał je ogólny wzrost kosztów czynników produkcji (paliwo, energia elektryczna, nawozy) i lata niższych plonów, przekładające się na niski poziom zapasów. Wszystko to przy wysokim popycie.
Czytaj więcej
W sklepach spożywczych we wrześniu znów było sporo drożej niż przed rokiem. Rekordy zwyżek ponownie biją ziemniaki, ale także większość oferty z kategorii dodatki spożywcze oraz chemia gospodarcza, i to nie koniec podwyżek.
Do prawdziwej eksplozji cen olejów doszło jednak po napaści Rosji na Ukrainę. W marcu 2022 r. podskoczyły one nawet o 90 proc. w ujęciu rocznym. Wyznaczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) subindeks światowych cen olejów roślinnych sięgnął rekordowego poziomu niemal 252 pkt. W ciągu miesiąca urósł o 1/4, choć przecież już wcześniej był na historycznie wysokich poziomach. Wszystko przez to, że zarówno Ukraina, jak i Rosja to czołowi światowi producenci roślin oleistych i olejów. Wybuch wojny wywołał niemalże panikę na rynkach żywności napędzaną obawami o dostępność olejów. W górę znacząco poszły ich ceny w sklepach, w Polsce do kilkunastu złotych za litr.
To dlatego, że Ukraina była największym dostawcą rzepaku na nasz rynek. W 2021 r. dostarczyła nam 86 tys. ton rzepaku, czyli 17 proc. ogólnego importu tego zboża do Polski. Sprowadziliśmy też 43 tys. ton oleju rzepakowego, czyli 18 proc. jego ogólnego importu. Więcej sprowadziliśmy go tylko z Czech.