W czwartek Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał naszemu krajowi zapłacić 6,5 tys. euro zadośćuczynienia Katarzynie P., współtwórczyni Amber Gold. Strasburg orzekł, że Polska naruszyła art. 5 ust. 3 Europejskiej konwencji praw człowieka, nakazujący rozstrzygnięcie sprawy w rozsądnym terminie lub zwolnienie podejrzanego. Tymczasem skarżąca spędziła w areszcie łącznie osiem i pół roku. Dodatkowo rząd polski zobowiązał się zapłacić kolejne 1,5 tys. euro za czasowe uniemożliwienie jej widzeń z rodziną.
Areszt jako kara
Nie jest to przypadek odosobniony. ETPC regularnie wydaje wyroki stwierdzające podobne naruszenia, a sytuacja nie zmienia się od lat. Zdaniem obrońców praw człowieka mamy do czynienia z problemem systemowym.
– Prokuratorzy są skorzy do wnioskowania o tymczasowe aresztowanie, a sędziowie – nieskorzy do oddalania tych wniosków – mówi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Powodem jest tzw. rutyna sędziowska, która sprawia, że łatwiej zgodzić się z takim wnioskiem, niż mu zaprzeczać. Bo wówczas trzeba pisać uzasadnienie odmowy – podkreśla.
I dodaje, że także opinia publiczna domaga się, by raczej aresztować, niż wypuścić, podejrzanego, zwłaszcza w tak dużej sprawie jak Amber Gold.
Czytaj więcej
Za przewlekły areszt powinna być odpowiedzialność dyscyplinarna sędziego i prokuratora. Bo to oznacza, że nie potrafią sprawnie pracować. Dozór policji, poręczenie majątkowe – to też są środki, które można stosować wobec podejrzanego. Areszt to ostateczność.