Za przyjęciem obywatelskiego projektu ustawy wprowadzającej rentę wdowią (wniesionego pod egidą Lewicy) zagłosowało 425 posłów, przeciw było jedynie dwóch. Teraz ustawa trafi do Senatu.
Nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ma zapobiec degradacji ekonomicznej gospodarstw seniorów wskutek śmierci małżonka. Obecnie wdowa lub wdowiec na emeryturze muszą wybrać, czy chcą otrzymywać emeryturę swoją, czy rentę rodzinną po zmarłym małżonku. Jeśli nie podejmą decyzji, ZUS przyzna to świadczenie, które jest wyższe. To jednak i tak może być kwota niewystarczająca do utrzymania siebie i mieszkania. Emerytalna bieda dotyka częściej wdowy, gdyż wdowcy zwykle mają wyższe emerytury - średnia emerytura mężczyzn wyniosła 4100 zł brutto, podczas gdy średnia emerytura kobiet to ok. 2800 zł brutto. Ale ponad 40 proc. wdów otrzymuje niższe świadczenie — do 2400 zł.
Czytaj więcej
Żonie lub mężowi zmarłej osoby ma być zagwarantowane prawo do części świadczeń po niej. W czwartek posłowie będą kontynuowali prace nad projektem wprowadzającym "renty wdowie".
Teraz, zgodnie z obietnicami wyborczymi Lewicy, sytuacja ma się poprawić. Wdowy i wdowcy będą mogli otrzymywać swoje świadczenie i — dodatkowo — część renty rodzinnej po zmarłym albo całą rentę rodzinną i część własnej emerytury.
Uchwalona w piątek ustawa została nieco zmodyfikowana w stosunku do projektu. Przypomnijmy — zakładał on, że dodatkowe świadczenie wynosiłoby początkowo 15 proc., potem rosłoby do 20 proc., a ostatecznie wynosiłoby 50 proc. renty rodzinnej lub własnej emerytury. Ogólna kwota renty wdowiej — czyli świadczenie podstawowe i dodatkowe — nie mogłaby przekroczyć trzykrotności przeciętnej emerytury (obecnie ponad 10500 zł brutto).