Polityczna Warszawa nadal znajduje się częściowo w stanie uśpienia wywołanego sezonem urlopowym i rozprężeniem po trzech ogólnokrajowych kampaniach wyborczych. Jednak na horyzoncie jawi się już kolejna, być może najważniejsza od 1989 roku kampania - wybory prezydenckie.
Pierwszą poważną deklaracją w tej kampanii były niedawne słowa Krzysztofa Bosaka, jednego z liderów Konfederacji. Bosak - niemal równo tydzień po sondażu, który dawał mu 15 proc. w wyborach i trzecie miejsce - przyznał, że jeśli nie będzie powszechnych prawyborów na prawicy, to kandydatem Konfederacji powinien być Sławomir Mentzen. To daleko idąca deklaracja, która ma znaczenie co najmniej na dwóch poziomach. Jeden z nich daleko wykracza poza same wybory prezydenckie.
Czytaj więcej
Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu z Konfederacji, nie wykluczył udziału w wyborach prezydenckich. Odniósł się do pomysłu prawyborów wśród partii opozycyjnych, które miałyby obejmować wszystkie partie "szeroko pojętej prawicy" w tym PiS.
Sławomir Mentzen chce odbudować pozycję
Tuż po deklaracji Bosaka Janusz Kowalski – poseł w klubie PiS, wcześniej Suwerenna Polska – zauważył we wpisie w serwisie X, że rezygnacja Bosaka z kandydowania, to w praktyce dobra wiadomość dla kandydata PiS w wyborach prezydenckich. Kowalski stawia tezę, że Mentzen jako kandydat będzie zabierał głosy przede wszystkim obecnej koalicji rządzącej, a przede wszystkim Szymonowi Hołowni. Z kolei Bosak przede wszystkim zabierałby potencjalnych wyborców PiS.