„To taki Dziwisz Tuska” - tak uszczypliwie a jednak z sympatią mówi o Pawle Grasiu, od kilku dni szefie gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska, jeden z jego starych znajomych sprzed lat.
Graś pojawia się tam gdzie Tusk – był jego rzecznikiem w rządzie w latach 2009-2014 r., koordynatorem służb specjalnych (zaledwie dwa miesiące – zrezygnował sam, do dziś nie podano przyczyny), a kiedy Donald Tusk został szefem Rady Europy – przeniósł się za nim do Brukseli. Został tam doradcą od kontaktów Tuska z Parlamentem Europejskim, ale był też nieformalnym łącznikiem z polską polityką. Kiedy Tuskowi skończyła się kadencja w Radzie w 2019 r. Graś był też szefem jego gabinetu jako przewodniczącego EPL.
Czytaj więcej
Koalicja rządząca nie rezygnuje ze wszystkich programów poprzedników, ani masowo nie czyści instytucji z ludzi zatrudnionych za rządów PiS.
Sam Tusk w rozbrajający sposób tłumaczył: „Minister Graś jest mi potrzebny do uprawiania, w dobrym tego słowa znaczeniu, polityki w Brukseli: kontaktów z PE, innymi państwami. Troski nad tym, co się dzieje w Polsce w kontekście europejskim. Współpracowaliśmy ze sobą zawsze, bardzo. No i co on by tu robił beze mnie, tak prawdę powiedziawszy?” – mówił dziennikarzom. Kiedy w maju 2022 r. ustąpił ze stanowiska i przeniósł się do Warszawy, by szykować się do odbicia Polski z rąk PiS, Paweł Graś po raz pierwszy nie podążył za Donaldem Tuskiem. Dlaczego? Z powodów osobistych. Został dyrektorem ds. zgodności w Europejskiej Partii Ludowej w PE, której szefuje niemiecki polityk Manfred Weber. Tak było do końca stycznia tego roku. Od 2 lutego Paweł Graś jest szefem gabinetu premiera Tuska i jego jedynym doradcą.
Paweł Graś ma ułożyć państwowe spółki
– Paweł to specyficzny człowiek, ale nie znam drugiego tak lojalnego pracownika Tuska. Jest z nim na dobre i na złe i wszyscy się go boją – mówi jeden z jego bliskich znajomych. I dodaje, że „ma cięty język, ale lubi działać „w cieniu”. Paweł Graś za kilka dni kończy 60 lat, pochodzi z Kęt, z wykształcenia jest politologiem, absolwentem UJ. Do Platformy miał go wciągnąć Grzegorz Schetyna, z którym poznał się w czasach NZS i strajków na uczelni.