82-letniego Raszida Ghannusziego zatrzymano w poniedziałek. Jednocześnie policja przeszukała główną siedzibę jego partii Nahda (Odrodzenie). A potem ją zamknięto.
– Do aresztu trafiło przedtem wielu innych, w tym liderzy partii. Wygląda na to, że prezydent chce wyeliminować przeciwników. Jego wizja demokracji jest zupełnie inna od tego, w co my wierzyliśmy – mówi „Rzeczpospolitej” Messaud Romzani, były wiceszef Tunezyjskiej Ligi Praw Człowieka, która wraz trzema innymi organizacjami dostała w 2015 r. Pokojową Nagrodę Nobla za „decydujący wkład w budowę pluralistycznej demokracji w Tunezji po jaśminowej rewolucji z 2011 r.”.
Czytaj więcej
Prawie cała władza jest już w rękach prezydenta. Sobotnie wybory parlamentarne mają pokazać, że Tunezja nie odeszła od demokracji. Opozycja je bojkotuje.
Po tej pluralistycznej demokracji niewiele zostało. Wielu ekspertów uważa, że w Tunezji jest już nowa dyktatura, niektórzy, w tym Romzani, mówią, że kraj znajduje się na drodze ku dyktaturze.
Czy Ghannuszi wyjdzie z aresztu? O tym oficjalnie ma zadecydować prokuratura. Choć nikt nie ma wątpliwości, że zrobi to prezydent Kais Saied, który przez trzy i pół roku urzędowania zdążył sobie podporządkować wymiar sprawiedliwości i władzę wykonawczą.