Na czym polegała rola Marka Falenty w zaopatrzeniu Polski w węgiel z Rosji za rządów PO-PSL?
Był jednym z przedsiębiorców zajmującym się importem i obrotem węgla. Do mojego resortu w latach 2012–2015 nie płynęły żadne sygnały od służb państwowych, że działa, naruszając prawo. Pojawiające się teraz oceny i wypowiedzi są elementem polityki i konsekwencji zapadłych w przeszłości postępowań prokuratury i wyroków sadowych. Wszystkie wypowiedzi powinny być na bieżąco oceniane i komentowane przez organy państwa do tego powołane, a w procesie weryfikacji ogłaszanych często sensacyjnych wypowiedzi wydaje się niezbędna sejmowa komisja śledcza, przed którą wszyscy wypowiadają się pod rygorem odpowiedzialności karnej.
Czytaj więcej
Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaję nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię, co najmniej taką jak W. - mówi Marek Falenta.
Czy rząd PO-PSL próbował zablokować import rosyjskiego węgla do Polski, jak twierdzi Falenta?
W końcu 2012 roku załamała się na rynkach światowych koniunktora cenowa dla wydobycia i sprzedaży węgla. Od 2013 r. załamały się na rynkach światowych i w portach ARA ceny węgla i koksu, co boleśnie odbiło się na koniunkturze polskiego górnictwa węgla kamiennego, największego w Unii Europejskiej. Wystarczy popatrzeć na kilka wykresów opisujących wydobycie, eksport i import węgla w Polsce. W 2015 wydobywaliśmy 72,2 mln ton, w 2016 – 70,4, w 2017 – 65,5, w 2018 – 63,4, w 2019 – 61,6, a w 2020 już tylko 54,4 mln ton. W latach 2013–2014 spadało zapotrzebowanie na węgiel, rosły zapasy przy kopalniach i energetyce, a związkowcy bardzo silni w branży górniczej na masową skalę uruchomili akcje protestacyjne i żądali gwarancji zatrudnienia, wzrostu płac i zwiększonego zaangażowania budżetu państwa i państwowej energetyki w stabilizacje sytuacji. Szczególną rolę odegrała w protestach Śląska i Górnicza Solidarność, silnie politycznie wspierana przez parlamentarzystów PiS. W tamtych latach udawało się nam utrzymać wysoki poziom eksportu, a import także pod ciśnieniem społecznym sprowadzić do brakującego na rynku węgla do spalania w niskiej emisji i wytwarzania koksu. Wtedy nie sprowadzaliśmy węgla de facto dla energetyki. Gwałtownie zmieniło się to po przejęciu władzy przez PiS, a szczytem importu był – przy znaczącym spadku polskiego wydobycia – rok 2018. W latach 2018–2019 rząd szukał nawet miejsc na centralne magazyny węglowe, aby nie zablokować wydobycia ze względu na przepełnione składy przy kopalniach.