Robert Bąkiewicz poinformował o sprawie w mediach społecznościowych. "Policja weszła do mnie do domu i robią rewizję" - napisał w serwisie X (dawniej Twitter). Były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości oraz Stowarzyszenia Roty Niepodległości nie podał dalszych szczegółów.
Policja przeszukuje dom Roberta Bąkiewicza
W sprawie przeszukania w domu Roberta Bąkiewicza policja realizuje polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie - podało nieoficjalnie tvn24.pl. Według tego źródła, ma to związek z podjętym na nowo śledztwem dotyczącym Marszu Niepodległości z 2018 roku. W sprawie ma chodzić o artykuły 119 i 256 Kodeksu karnego.
Czytaj więcej
W Sejmie podczas obrad na salę plenarną wszedł Robert Bąkiewicz. Prowadząca obrady wicemarszałek Monika Wielichowska poprosiła go o wyjście. Później Bąkiewicz przedstawiał obywatelski projekt ustawy dotyczący mienia bezdziedzicznego.
Pierwszy z tych artykułów głosi, że "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5", zaś drugi stanowi, iż "kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Chodzi o okrzyki jednej osoby na Marszu Niepodległości w 2018 r.
W rozmowie z polsatnews.pl rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga prok. Norbert Woliński potwierdził, że od godzin porannych policja prowadzi czynności w domu Roberta Bąkiewicza. "Chodzi o śledztwo, które prokuratura prowadziła w związku z groźbami karalnymi oraz hasłami wykrzykiwanymi podczas Marszu Niepodległości w 2018 roku" - czytamy. Śledczy twierdzą, że wymienionych czynów dopuścić się miał członek tzw. straży marszu.