Papież Franciszek zmienia front. Będzie mniej kardynałów Polaków?

Trudno nam przyjąć fakt, że papież ma inną wizję, że zwraca się ku krajom, w których katolicyzm przeżywa gwałtowny rozwój. Musimy zacząć się oswajać z myślą, że „naszych" kardynałów będzie mniej. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej.

Aktualizacja: 13.09.2019 23:08 Publikacja: 13.09.2019 09:00

Polska ma dziś silną reprezentację kardynałów- -elektorów. Jesteśmy też najszybciej laicyzującym się

Polska ma dziś silną reprezentację kardynałów- -elektorów. Jesteśmy też najszybciej laicyzującym się krajem Europy. Możliwe, że to dlatego abp Marek Jędraszewski wciąż nie dostał kardynalskiego kapelusza

Foto: Reporter, Beata Zawrzel

Również pan odpowiada za to, że arcybiskup Marek Jędraszewski nie dostał kardynalskiego kapelusza – usłyszałem od pewnego księdza z kręgów zbliżonych do Konferencji Episkopatu Polski. 1 września 2019 r. podczas modlitwy Anioł Pański papież Franciszek ogłosił nazwiska nowych członków Kolegium Kardynalskiego. A dwa dni później duchowny ten całkiem poważnie tłumaczył, że gdybym 28 sierpnia nie opublikował na łamach „Rzeczpospolitej" tekstu „Hierarcha na pierwszej linii", w którym zrecenzowałem kilka homilii abp. Jędraszewskiego, metropolita krakowski otrzymałby na konsystorzu w Rzymie insygnia kardynalskie. Trudno było z tymi twierdzeniami polemizować na poważnie, przytakiwałem więc i myślałem sobie, że fajnie byłoby, gdyby moje teksty rzeczywiście trafiały na biurko Franciszka lub jakiegoś decyzyjnego kardynała w Watykanie...

To absurdalna historyjka, ale pokazuje, jak wielkie emocje towarzyszą dyskusji o braku kapelusza kardynalskiego dla abp. Jędraszewskiego. Komentarze na ten temat słychać od prawa do lewa. Jedni twierdzą, że do papieża doszły głosy o ostatnich homiliach metropolity krakowskiego, których język znacząco odbiega od tego, jakim posługuje się papież. Uważają oni, że brak nominacji to porażka Kościoła w Polsce i wszyscy hierarchowie winni się nad tym głęboko zastanowić i wyciągnąć wnioski. Inni usiłują wpleść w papieską decyzję wątki polityczne i twierdzą, że Franciszek dał prztyczka w nos ojcu Tadeuszowi Rydzykowi i prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, którzy arcybiskupa darzą wielką sympatią. Jeszcze inni zaś są zdania, że papież karze polski Kościół za to, że jest za bardzo wojtyliański, że nasi biskupi niezbyt entuzjastycznie przyjęli np. adhortację „Amoris laetitia". Kolejni, którzy nie pojmują decyzji papieża, wskazują na to, że Kraków to tzw. stolica kardynalska i niepodobna, by arcybiskup Jędraszewski, który rządy pod Wawelem objął na przełomie lat 2016 i 2017, tak długo czekał na purpurę.

Teza, jakoby papież nie mianował abp. Jędraszewskiego kardynałem, bo nie podoba mu się to, co krakowski hierarcha mówi, i dlatego pokazuje jemu oraz jego sojusznikom, gdzie jest ich miejsce, jest tak samo absurdalna jak ta, że na brak kardynalskiej purpury wpływ miałem ja. Między bajki trzeba też włożyć twierdzenie o karze dla naszego Kościoła za to, że jest zbyt wojtyliański.

Czekał też Wojtyła

Od początku pontyfikatu papieża Franciszka w Kościele trwa mała rewolucja. Papież co pewien czas przeprowadza ofensywy, których celem jest zmiana mentalności wszystkich katolików. Zmuszenie do zerwania z dotychczasowymi – bardzo wygodnymi – schematami i autentyczne wyjście do wszystkich. Tych, którzy są w Kościele osadzeni mocno, tych poszukujących, ubogich – nie tylko duchem, ale i ciałem – oraz tych, którzy dziś są poza Kościołem. Reformy papieża widać m.in. w zmianie funkcjonowania watykańskich urzędów. Stanowiska zajmowane dotychczas wyłącznie przez duchownych coraz częściej zajmują osoby świeckie. W Watykanie ustępuje lęk przed kobietami na urzędach.

Zerwanie z utartą tradycją widać także w kardynalskich nominacjach. Wydaje się, że nie ma już takich diecezji, których biskupi niejako z automatu otrzymywali kardynalskie kapelusze. Purpury do dziś nie mają np. patriarcha Wenecji, metropolici Turynu, Mediolanu, Palermo we Włoszech, Paryża, Berlina, Filadelfii i Waszyngtonu w USA czy Sydney w Australii. Ale nawet jeśli owo zerwanie nie będzie dotyczyło Krakowa, to czy abp Jędraszewski rzeczywiście długo czeka na purpurę?

Spójrzmy na kilka nominacji w tzw. stolicach kardynalskich w naszym kraju. Stefan Wyszyński arcybiskupem metropolitą gnieźnieńsko-warszawskim i prymasem Polski został pod koniec 1948 r. Dopiero po czterech latach – w styczniu 1953 r. – został kardynałem. Józef Glemp prymasem został w lipcu 1981 r., a kapelusz otrzymał półtora roku później na konsystorzu w lutym 1983 r. Z kolei kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski od marca 2007 r., do Kolegium Kardynalskiego został włączony po ponad trzech latach – w listopadzie 2010 r. (rok po tym, jak uprawnienia elektorskie w związku z ukończeniem 80. roku życia stracił kard. Glemp).

Kardynalskie tradycje Wrocławia sięgają połowy XIX wieku. Ale kardynał Henryk Gulbinowicz, który pod koniec 1975 r. został metropolitą wrocławskim, na kapelusz czekał 10 lat – do maja 1985 r. A kolejny biskup diecezjalny we Wrocławiu, abp Marian Gołębiewski (2004–2013) kardynałem nie został wcale. Do Kolegium Kardynalskiego nie należy też abp Józef Kupny, obecny metropolita wrocławski.

Historia pokazuje, że poza Franciszkiem Macharskim i Stanisławem Dziwiszem, którzy zostali kreowani kardynałami w ciągu kilku miesięcy od dnia nominacji, na kapelusz trzeba było czekać także w Krakowie. Kardynał Adam Sapieha, od 1911 r. biskup diecezjalny, purpurę dostał dopiero w roku 1946. Abp Eugeniusz Baziak, w latach 1951–1962 administrator archidiecezji krakowskiej, nigdy kapelusza nie dostał. Z kolei Karol Wojtyła – od 1964 r. arcybiskup metropolita – do grona kardynałów został włączony w czerwcu 1967 r.

Silna reprezentacja

Teza o jakimś przesadnie długim oczekiwaniu abp. Jędraszewskiego jest zatem nie do utrzymania. Dlaczego zatem kapelusza jeszcze nie dostał, zwłaszcza że kard. Dziwisz w kwietniu stracił prawo do udziału w konklawe? Po przejrzeniu obecnego składu Kolegium Kardynalskiego odpowiedź nasuwa się sama: Polska ma wystarczającą, w stosunku do innych krajów, liczbę elektorów – czyli kardynałów, którzy nie skończyli 80 lat i mogą brać udział w wyborze papieża. A trzeba podkreślić, że od 1978 r. Polacy są wśród kardynałów z Europy jedną z najsilniejszych grup narodowych, która takie prawo posiada.

Podczas dwóch konklawe w 1978 r. (w sierpniu po śmierci Pawła VI i październiku po śmierci Jana Pawła I) Polska miała trzech elektorów: kard. Stefana Wyszyńskiego, kard. Karola Wojtyłę oraz kard. Bolesława Filipiaka. Ten ostatni ze względu na stan zdrowia nie brał jednak w nich udziału – zmarł 14 października 1978 r. w dniu rozpoczęcia konklawe, na którym papieżem został Karol Wojtyła. Silniejszą reprezentację podczas obu elekcji mieli Włosi (26), Francuzi (7), Niemcy (5) oraz Hiszpanie (4).

W konklawe, które wybrało Benedykta XVI (kwiecień 2005), uczestniczyło czterech Polaków: Franciszek Macharski, Józef Glemp, Zenon Grocholewski oraz Marian Jaworski (ostatni był metropolitą lwowskim, ale podobnie jak obecny arcybiskup Lwowa Mieczysław Mokrzycki jest obywatelem polskim, stąd zaliczam go do grona kardynałów polskich). Ponownie najsilniejsi w grupie europejczyków byli Włosi (20), Niemcy (6), Hiszpanie (6) Francuzi (5) oraz pojedynczy przedstawiciele 15 innych krajów europejskich – m.in. kardynałowie z Litwy, Łotwy, Belgii.

W 2013 r. Franciszka również wybierało czterech Polaków: Kazimierz Nycz, Stanisław Dziwisz, Zenon Grocholewski, Stanisław Ryłko. Do 27 urosła liczba kardynałów włoskich, niemieckich było sześciu, hiszpańskich pięciu, czterech z Francji. Prócz nich jeszcze purpuraci z 12 innych państw Europy.

Gdyby papieski tron opustoszał 6 października tego roku, a więc dzień po konsystorzu, na którym kapelusze kardynalskie dostaną nowi kardynałowie, w gronie 128 elektorów prawo wyboru nowego papieża miałoby 23 Włochów, sześciu Hiszpanów, czterech Francuzów, czterech polskich purpuratów (Kazimierz Nycz, Konrad Krajewski, Stanisław Ryłko, Zenon Grocholewski), po trzech z Niemiec i Portugalii oraz kilku kardynałów z 12 innych krajów.

I choć kard. Zenon Grocholewski prawo do udziału w konklawe straci już 11 października, to i tak nasza reprezentacja na tle innych krajów europejskich będzie znaczna. Zwłaszcza że dziś swoich przedstawicieli w Kolegium Kardynalskim nie ma wiele krajów o dużym odsetku katolików, np. Litwa (80 proc.), Irlandia (80 proc.) czy Słowacja (70 proc.). Nie ma tam też przedstawiciela największego wschodniego Kościoła katolickiego – ukraińskiego. Za to Czechy, w których do katolicyzmu przyznaje się ok. 10 proc. obywateli, a kraj jest uznawany za jeden z najbardziej zlaicyzowanych na świecie, swojego elektora mają. Podobnie rzecz ma się z Francją, w której do katolicyzmu przyznaje się wprawdzie ok. 50 proc. obywateli, ale praktykuje jedynie 10 proc. Ta zlaicyzowana Francja ma obecnie czterech elektorów.

Inne proporcje

W ciągu długiego, blisko 27-letniego pontyfikatu Jana Pawła II żyliśmy w przekonaniu, że Polska jest wyjątkowym krajem na mapie światowego chrześcijaństwa. Skoncentrowany na Europie Benedykt XVI utwierdzał nas w tym przekonaniu. Trudno nam przyjąć fakt, że Franciszek ma inną wizję, że zwraca się ku krajom, w których katolicyzm przeżywa gwałtowny rozwój, że idzie na peryferie. Czy nam się to podoba czy nie, musimy zacząć oswajać się z myślą, że polskich kardynałów będzie mniej. Tak jak Niemców, Hiszpanów czy Włochów. Im szybciej się oswoimy, tym lepiej. Sześć dotychczasowych konsystorzy Franciszka znacząco odmieniło bowiem skład Kolegium Kardynalskiego. Proporcje między kardynałami z Europy a resztą świata są inne niż kilka lat temu.

W sierpniu 1978 r. kardynałów z prawem wyboru papieża było 114: 56 z Europy i 58 z innych części świata. W konklawe brało udział 111 purpuratów – 55 ze Starego Kontynentu i 56 z pozostałych krajów. Taki sam rozkład sił był także podczas październikowego konklawe.

W 2005 r. kardynałów uprawnionych do wyboru papieża po śmierci Jana Pawła II było w sumie 117. Blisko połowę (58) stanowili Europejczycy. W grupie pozostałych 59 kardynałów łącznie 34 purpuratów pochodziło z Ameryki (17 z Północnej, siedmiu ze Środkowej, dziecięciu z Południowej), z Azji było 12, Afryki – 11, oraz dwóch z Australii i Oceanii. Na konklawe jednoosobową przewagę mieli Europejczycy, bo nie przyjechał jeden kardynał z Filipin oraz jeden z Meksyku. Benedykt XVI miał nieco inną wizję niż Jan Paweł II i za jego pontyfikatu nastąpił ponowny zwrot ku Europie. Widać to m.in. w strukturze konklawe, które wybrało Franciszka. W 2013 r. na 117 elektorów aż 61 było z Europy. W gronie 56 purpuratów spoza Europy 32 było z Ameryki (Północna – 17, Południowa – 13, Środkowa – 2), z Azji – 13, Afryki – 10, Australii i Oceanii – 1. W konklawe wzięło udział 115 kardynałów. Nie przyjechał jeden z Indonezji oraz jeden ze Szkocji.

Od 5 października tego roku uprawnionych do głosowania będzie 128 kardynałów (w tym czterech, którzy jeszcze w październiku skończą 80 lat i stracą prawo udziału w konklawe). W obecnej konfiguracji jest 55 kardynałów z Europy (27 mianowanych przez Franciszka) oraz 73 z innych części świata (aż 40 z nominacji obecnego papieża). Z Ameryki – 35 purpuratów (15 z Północnej, 13 z Południowej i siedmiu ze Środkowej), z Azji 16, Afryki 18 oraz czterech z Australii i Oceanii.

Gołym okiem widać, że zmieniają się proporcje. Nie tylko między resztą świata a Europą, gdzie liczba katolików się zmniejsza. Ameryka Północna – głównie Stany Zjednoczone – traci kardynałów na rzecz Ameryki Środkowej i Południowej, gdzie chrześcijaństwo przeżywa dynamiczny rozwój. Zwiększa się też liczba purpuratów na pozostałych kontynentach. Nic w tym dziwnego. Szacuje się bowiem, że w ostatnich latach liczba katolików w Afryce zwiększyła się o 7 mln, w Ameryce o ponad 4 mln, w Azji o ponad 1,5 mln.

Inna rzecz, że kapelusze kardynalskie trafiają do biskupów z pierwszej linii frontu – do tych, którzy rzeczywiście „pachną swoimi owcami". I o ile kardynalska purpura dla pasterza młodej, dynamicznej wspólnoty chrześcijańskiej może być pewnego rodzaju umocnieniem, dowodem na to, że papież tę wspólnotę dostrzega, że zajmuje ona ważne miejsce w Kościele, o tyle wysyłanie insygniów kardynalskich do któregoś z miast w Europie takiego efektu nie przyniesie.

Polska jest – a potwierdzają to liczne badania – najszybciej laicyzującym się krajem na Starym Kontynencie. Z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC wynika, że w latach 80. poprzedniego stulecia co niedzielę na liturgię chodziła ponad połowa zobowiązanych, dziś ich odsetek spadł poniżej 40. Z kościołów masowo ucieka młodzież. Nie zatrzyma ich żaden kardynalski kapelusz, ale żmudna praca u podstaw, na którą, jak się wydaje, wielu hierarchów nie ma po prostu pomysłu.

Purpura dla Jędraszewskiego

Patrząc na działania Franciszka, można odnieść wrażenie, że podchwycił on koncepcję, którą w kilka dni po konklawe z 2013 r. zaprezentował na łamach pisma „First Things" George Weigel, znany amerykański publicysta katolicki i biograf Jana Pawła II. Postulował on nie tylko zerwanie z tradycją stolic kardynalskich, ale też taką reformę urzędów Kurii Rzymskiej, by nie było konieczne obsadzanie stanowisk szefów kongregacji, dykasterii czy papieskich rad – kardynałami. To już się dzieje. Dość wspomnieć, że szefem dykasterii ds. komunikacji jest wieloletni dziennikarz Paolo Ruffini. W kilku innych dykasteriach – m.in. ds. Integralnego Rozwoju – na stanowiskach podsekretarzy zatrudnione są kobiety. Niedawno kilka sióstr zakonnych oraz salezjańska wolontariuszka weszło w skład Kurii Rzymskiej na prawach równych kardynałom i biskupom. Papież mianował je członkiniami Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego.

Weigel postulował też zmianę przepisów dotyczących udziału kardynałów w konklawe. Dziś prawo wybierania papieża traci się w chwili ukończenia 80. roku życia. Weigel uważa, że prawo to powinno zostać zaostrzone, a możliwość wyboru papieża winni mieć tylko ci purpuraci, którzy na co dzień pracują w diecezjach lub w Kurii Rzymskiej. Innymi słowy, prawo udziału w konklawe wygasałoby z chwilą przejścia na emeryturę. Dziś wiek emerytalny dla biskupa to 75 lat. Czasem za pozwoleniem papieża hierarcha dalej pełni swą funkcję, ale są takie przypadki, że na emerytury odchodzi na długo przed ukończeniem 75 lat. Swoją propozycję Weigel podpierał danymi z ostatniego konklawe, na którym 20 proc. elektorów stanowili emeryci, a kardynałów poniżej 65. roku życia było tylko ośmiu (wszystkich elektorów w kaplicy Sykstyńskiej było 115).

Pomijając fakt, że w liczbie purpuratów poniżej 65 lat amerykański publicysta się pomylił (jego błąd powielono w licznych polskich publikacjach, w tym także opracowaniach naukowych), bo w rzeczywistości było ich 16, propozycja, by papieża wybierali tzw. kardynałowie czynni, jest interesująca. Z jednym wyjątkiem. Prawa tego nie powinno się pozbawiać purpuratów związanych ze swoimi dotychczasowymi diecezjami, i tych, którzy na watykańskich urzędach dotrwali do emerytury – wygasałoby tak jak dotychczas po skończeniu 80 lat. Pozostali kardynałowie, którzy z różnych powodów przeszli na emerytury przed 75. rokiem życia i nie udzielają się w duszpasterstwie, prawo to powinni tracić. Watykańskie pałace pełne są kardynałów w rezerwie kadrowej, którzy nie są przypisani do żadnej wspólnoty i są młodymi emerytami. Dość wspomnieć byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary 71-letniego kard. Gerharda Müllera, który od ponad dwóch lat jest na emeryturze, czy również 71-letniego kard. Raymonda Burke'a, byłego prefekta Sygnatury Apostolskiej – bez przydziału od listopada 2014 r.

Wróćmy jednak do abp. Jędraszewskiego. Czy ma szansę – a jeśli tak, to kiedy – otrzymania kardynalskiej purpury? Szanse ma, ale w tej chwili karty są rozdane. Od 5 października kardynałów elektorów będzie 128 – o ośmiu więcej niż maksymalna liczba tych, którzy mogą wybierać papieża. Jeszcze w październiku prawo udziału w konklawe straci czterech purpuratów, w tym kard. Zenon Grocholewski. Do końca przyszłego roku kolejnych czterech. Kolegium Kardynalskie osiągnie zatem liczbę 120 elektorów – maksymalną, określoną jeszcze przez Jana Pawła II. W 2021 r. uprawnienia elektorskie straci kolejnych sześciu hierarchów – będzie ich zatem 114. Trzeba też zakładać, że któryś z kardynałów może umrzeć (od początku 2018 r. do 6 września 2019 r. zmarło 16 kardynałów – tylko jeden miał prawo wyboru papieża). Uwzględniając to wszystko, można zaryzykować tezę, że kolejny konsystorz Franciszek zwoła na czerwiec lub listopad 2021 r. Chyba że wcześniej zmienione zostaną przepisy dotyczące konklawe i papież zwiększy liczbę kardynałów, którzy będą mogli wziąć w nim udział. W Watykanie co najmniej od pięciu lat mówi się o tym, że elektorów powinno być 140, a są też propozycje, by było ich 144. Decyzja należy do Franciszka.

Również pan odpowiada za to, że arcybiskup Marek Jędraszewski nie dostał kardynalskiego kapelusza – usłyszałem od pewnego księdza z kręgów zbliżonych do Konferencji Episkopatu Polski. 1 września 2019 r. podczas modlitwy Anioł Pański papież Franciszek ogłosił nazwiska nowych członków Kolegium Kardynalskiego. A dwa dni później duchowny ten całkiem poważnie tłumaczył, że gdybym 28 sierpnia nie opublikował na łamach „Rzeczpospolitej" tekstu „Hierarcha na pierwszej linii", w którym zrecenzowałem kilka homilii abp. Jędraszewskiego, metropolita krakowski otrzymałby na konsystorzu w Rzymie insygnia kardynalskie. Trudno było z tymi twierdzeniami polemizować na poważnie, przytakiwałem więc i myślałem sobie, że fajnie byłoby, gdyby moje teksty rzeczywiście trafiały na biurko Franciszka lub jakiegoś decyzyjnego kardynała w Watykanie...

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi