„»Jeńczyna« jest próbą otwartej i wyzbytej uprzedzeń rozmowy o seksie: seksualnych fantazjach i lękach, utajonych pragnieniach i fascynacjach, której towarzyszy demaskacja społecznego strachu i wstydu przed mówieniem wprost o »sprawach intymnych«" – głosi opis na stronie teatru. Na scenie spotykamy księdza z matką, która za wszelką cenę pragnie orgazmów, kobietę chorą na raka, wierzącą, że tylko zbiorowy seks może ją uzdrowić, małżeństwo na terapii seksualnej, podczas której żona podkreśla swoje niespełnione fantazje. Wszyscy oni czują się „jeńcami" swojego ciała, ale brakuje im języka do opowiadania o doświadczeniach erotycznych. Z tego powodu powstaje publiczna instytucja, w ramach której funkcjonują ogromne słowa pluszaki. Brakuje ci języka do określenia czegokolwiek? Zaadoptuj olbrzymiego pluszaka, który pomoże ci znaleźć słowa, ale pamiętaj: musisz o niego dbać, karmić, głaskać i przytulać. Czy to wystarczy? Chyba niekoniecznie, skoro nawet specjalistka z instytutu nie radzi sobie z nazywaniem własnych emocji i tak jak pozostali w spektaklu – odczuwa olbrzymią samotność.

Większy spokój, cisza, minimalistyczna scenografia – biorąc pod uwagę aktualną debatę publiczną, od co najmniej kilku miesięcy koncentrującą się na „sprawach intymnych", i związane z nią emocje – takie rozwiązania są ogromnym zaskoczeniem w spektaklu tego duetu teatralnego. Demirski i Strzępka wypracowali swój bardzo wyrazisty styl opierający się na mocnych, kontrastowych partiach tekstów, gagach i formach komediowo-groteskowych, prowadzących do salw śmiechu na widowni, publicystycznych odniesieniach z kontekstami popkulturowymi. Odczuwalny zazwyczaj na widowni spór, konfrontacja, interakcje pomiędzy aktorami a publicznością nie mają prawa tu zaistnieć, bo też zmieniły się warunki zewnętrzne. Żyjemy w świecie wirtualnym, środki teatralne zostały więc tym razem dopasowane do czasów pandemii. I widać wyraźnie, że teatrowi politycznemu taka przestrzeń nie służy. Zabrakło czarnego humoru, długich, konfrontujących monologów i większej amplitudy emocji.

Droga Strzępki i Demirskiego w teatrze jest długa i pokrętna, a „Triumf woli" z 2016 r. pokazał, że i w spektaklach tego duetu, oskarżanego o dekonstrukcjonizm, znajdziemy konkretne pomysły na rozwiązanie sporów i pocieszenie. W finale „Jeńczyny" spotykają się postaci, które już po prostu nie chcą być samotne – rezygnują z poszukiwania języka, ale przechodzą do działań. Więc może po prostu nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, jak powinna wyglądać publiczna debata na temat seksualności?