Przegląd wydarzeń tygodnia Michała Szułdrzyńskiego

Szkoda tych pieniędzy, które wszyscy wyrzucą na billboardy i spoty – tak premier Donald Tusk skomentował w środę uchylenie przez Trybunał Konstytucyjny zakazu stosowania takich form kampanii wyborczej.

Publikacja: 22.07.2011 20:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Rzeczpospolita

Jednak już dzień później odpowiedzialny za przygotowanie Platformy do wyborów Jacek Protasiewicz przyznał w Polsat News, że wyrok nie był dla PO wielkim zaskoczeniem. – Jesteśmy przygotowani – mówił. – Pracowaliśmy nad koncepcją takich filmów informacyjnych czy filmów wyborczych i one są już przygotowane.

Czyżby więc szkoda było pieniędzy podatników wydawanych na spoty PiS, PSL i SLD, a na filmiki przygotowane przez Platformę już nie?

PiS zaskarżył do Trybunału zakaz płatnych ogłoszeń wyborczych, argumentując, że jego wejście w życie ograniczałoby wolność słowa – a zatem wprowadzałoby nierówność poszczególnych partii w dostępie do uwagi wyborców. Sędziowie trybunalscy podzielili ten pogląd. I w obronie tejże wolności słowa uchylili stosowny przepis. Ale ten sukces oznacza dla PiS wizerunkowe kłopoty. Wszak w

ostatnich tygodniach coraz częściej słychać było z ust polityków tej partii narzekania, że nasze państwo powoli staje się totalitarne, władza tłumi prawo opozycji do zabierania głosu i wolność słowa. Sęk w tym, że Trybunał Konstytucyjny jest nie tylko częścią państwa, ale też w myśl monteskiuszowskiego podziału organem władzy. W totalitarnej narracji pojawia się więc spora wyrwa.

Skądinąd zakaz reklamowania się przez partie za pomocą spotów telewizyjnych i radiowych oraz billboardów był pierwszym głośnym projektem zgłoszonym przez nowo powstałe wówczas ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza. Dzięki poparciu PO udało się tę zmianę przeprowadzić przez Sejm i Senat. Zmianę tę okrzyknięto pierwszym sukcesem PJN. Dziś trudno to jednak dalej nazywać sukcesem. Projekt został zmiażdżony przez Trybunał (żaden z sędziów nie wyraził w tej sprawie zdania odrębnego) i wylądował w koszu. W efekcie nie będzie ani zakazu reklam pozostałych partii, ani pewnie reklam samego PJN, którego na kampanię za wiele milionów nie będzie po prostu stać.

O wpływach wicepremiera Waldemara Pawlaka od wielu lat krążą legendy. Niesłusznie politycy PO traktują ludowców jak młodszego brata, by nie powiedzieć – chłopca do bicia. W połowie tygodnia premier Pawlak uznał za stosowne wyrazić oburzenie, że 15 miesięcy po katastrofie smoleńskiej wciąż nie jest znany opinii publicznej raport badającej wypadek komisji. I domagał się „pilnego" przedstawienia raportu. – Premier wie tyle, że powinno mu to pozwolić zachowywać powściągliwość – zrugał swego zastępcę Donald Tusk. I choć wszyscy zaczęli wieszczyć już kryzys w koalicji i zastanawiać się, czy to rytualne brykanie ludowców przed wyborami, sytuacja znalazła nieoczekiwany finał. – 29 lipca uznaję za dzień prezentacji raportu – oznajmił dzień później szef rządu.

I nagle okazało się, że miesiące oczekiwań, niecierpliwości, narzekań komentatorów i polityków opozycji nie mają żadnego znaczenia. Nie ma znaczenia to, że opóźnienia skrytykował marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Dopiero słowa Pawlaka sprawiły, że premier się poirytował i uznał, że trzeba czym prędzej upublicznić raport. Albo przynajmniej kluczowe jego części.

Sąd skazał słynną posłankę lewicy Aleksandrę Jakubowską w związku z aferą Rywina. A zatem afera Rywina istniała, choć wielu o niej już zapomniało, a inni coraz śmielej twierdzą, że wcale jej nie było. W jej efekcie scena polityczna przewróciła się do góry nogami. I pewnie dlatego, nawet ci, którzy uważali ją wtedy za wydarzenie kluczowe, dziś woleliby o niej zapomnieć. Rewolucja moralna polskiej polityki, która miała być następstwem tej afery, wyszła poniżej oczekiwań. Nie sposób nie dostrzec dziś, że epoka, którą zapoczątkowała afera Rywina, albo już bezpowrotnie się skończyła, albo właśnie się kończy. Niby sceną polityczną wciąż rządzą PO i PiS, ale są to zupełnie inne ugrupowania niż siedem lat temu. Niby lewica wciąż znajduje się w defensywie, ale coraz trudniej nazywać rządzącą PO partią prawicową. Niby SLD wciąż ma niewiele ponad 10 proc. poparcia, ale wiele wskazuje na to, że ma spore szanse po wyborach wejść do rządu w koalicji z PO.

Era postrywinowska odchodzi do historii. Ironią losu jest, że właśnie teraz zapadł kluczowy wyrok na osobę zaangażowaną w tamtą „założycielską" aferę.

Jednak już dzień później odpowiedzialny za przygotowanie Platformy do wyborów Jacek Protasiewicz przyznał w Polsat News, że wyrok nie był dla PO wielkim zaskoczeniem. – Jesteśmy przygotowani – mówił. – Pracowaliśmy nad koncepcją takich filmów informacyjnych czy filmów wyborczych i one są już przygotowane.

Czyżby więc szkoda było pieniędzy podatników wydawanych na spoty PiS, PSL i SLD, a na filmiki przygotowane przez Platformę już nie?

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach